To było tak:
Wracałyśmy we cztery psiapsióły z działki innej kooleżanki, chciałyśmy na skróty, choć jak powszechnie wiadomo, na skróty czasem bywa dłużej albo mało komfortowo.
Wybrałyśmy drogę prze gęsty, stary las. Dukt luksusowy, mogły minąć się dwa auta.
Siedem kilometrów rozgadano-śmiechowej wędrówki.
W lesie zaczęło już mrocznieć, choć byłyśmy blisko wyjścia z niego i już było widać tunel wyjścia, takie światełko w tunelu lasu.
Nagle dukt w tym półmroku przecięło nam coś, co wprowadziło nas wszystkie w panikę.
Coś nieznanego.
Jedna z koleżanek, zawodniczka w biegach przełajowych, wyrwała tak, że tylko piach spod bieżnika jej butów było widać, druga zwiała zaraz za nią, trzecia ruszyła Beata, a mnie zamurowało na widok zjawiska.
Nie chciałam tam zostać sama, więc łapczywie złapałam Betę za tzw. "fraki", przewróciłyśmy się obie na ziemię, na co moja naprawdę kochana przyjaciółka wykrzyczała do mnie : Opie...ol się ode mnie ;) i jeszcze rękoma mnie odepchnęła i zwiała.
Zamykałam stawkę.
Gdy już dotarłyśmy do bezpiecznej cywilizacji, z dłońmi opartymi na kolanach, z jęzorami wywalonymi na wierzch zapytałyśmy niemal równocześnie: Co to było, to coś?
Każda miała swe spostrzeżenia, ja chyba najdokładniejsze, bo widziałam to coś najdłużej.
A było one takie:
Niespiesznie, przelazło coś przed nami w poprzek duktu.
Miało jakby garb, rachityczne ramiona i przedramiona, i małą głowę, przysięgałam koleżankom, że chyba widziałam tam ogon i takie specyficzne tylne stopy jakie ma pies.
Rok temu przypomniało mi się to i już znam odpowiedź co to było. Połączyłam kropki.
Zgadujcie. Las był w Tuszynie pod Łodzią.
Dla tego, kto zgadnie, symboliczne, honorowe 100 k. Oczywiście dla pierwszego, kto zgadnie ;).
LukaBandita.
Łódź
وضع العلاقة: متزوج
مهتم بـ: إناث, ذكور
يبحث عن: التسلية
Zodiac sign: الميزان
تاريخ الميلاد: 2018-09-27
قام بالانضمام:
Nigdy nie liżę mentalnie wyimaginowanych kłamstw.