Czasokres złowieszczo ponagla
Nie bacząc na przeciwności
Szramami Twoich perfum
Aranżuję dygot serca
Otwieram oczy jak dłonie
W pięść zaciskam obrazy
Każdorazowego oddechu
Łapanego na krzywiźnie warg
Włosów poplątane kosmyki
Łagodnie spływające po Twym licu
Unoszę przez niedostatek
Oddechów mocno zaczerpniętych
Unosisz mój świat
Tornadem sekundy wirują
Stając się dobrym przykładem
Planety na której żyję
Kłębią się przemyślenia
Zatrzaskując powieki na chwilę
Wznoszę uśmiech na rzęsach
barykadując myśli przed niepewnością
" Aborcja w marzeniach nie występuje" n(k)
Nigdy nie pozwól mi
Odrywać ust od Twoich oczu
Zatoczonymi pętlami chwil
Koordynuj modlitwę naszych muśnięć
Zaparowanych szyb źrenice
Tętnią zalążkami pragnień
Uwalniając półoddech nerwowo
Szukam w Tobie oprawy
Wspinamy się na pochylnię
Gubiąc naszej przeszłości ślady
Resztkując nasz świt
Zaplatam dłonie na Twojej szyi
Proszę spraw by co odległe
Stało się znów bliskie nam
Spraw, by to co nie po drodze
Dało siłę w naszych dniach
nadzieja która pokonała lęki jest tylko omdleniem na dłoni miłości.
(n)k.
w milczeniu odbierane słowa
z serca zapętlone obrazy
pytasz mnie dlaczego tak jest?!
dlaczego ?! i to wiele razy
unosisz dumę nad miastem
pieści ponad głos przekładasz
myśli że to już koniec
lecz to nie jest zasada
za zakrętem zawsze droga jest równiejsza..... za oknem trawa bardziej zieleńsza...
za płotem rodzina szczęśliwsza.... za twoimi plecami .... ludzie kochają się mocniej.....
dzisiaj była chwila największej słabości
lecz ją pokonamy pomimo trudności
prześwietlisz moją rękę jak wróżka parkowa
prawdzie zajrzysz w oczy od niepewności zachowasz
na koniec dodasz uśmiech taki słodki bez przyczyny
szczerze mówiąc Kochanie to o siebie walczymy
Ty wznosisz się na palcach jak Ikar nad Dedalem
jesteś moją Oceanią gdy z nieba leje żarem
będą tacy którzy zwątpią lecz my się nie poddamy
i nie ma takich przeszkód którym rady nie damy
wiara to wszystko co posiadam
jestem jak ten okręt bez Ciebie się rozpadam
żagle zawinięte mimo bryzy na pokładzie
wszystko jest tak sztuczne w totalnym nieładzie
przez fale się przebijam mapy nocą kreślę
i tylko list w butelce a w środku moje serce
Ty wznosisz się na palcach jak Ikar nad Dedalem
jesteś moją Oceanią gdy z nieba leje żarem
będą tacy którzy zwątpią lecz my się nie poddamy
i nie ma takich przeszkód którym rady nie damy
Nawet kwiat drży gdy gubi liście
https://www.youtube.com/watch?v=IsKIqmyPeps
Poranek wczesny spieszę do auta
Torby plecaki a nawet palta
Bagażnik pełen choć niedomknięty
Niczym Kubica rozprawiam zakręty
Urlop nad morzem tuż przy latarni
Blisko do lasu z dala od Warmii
Z dala od jezior sól wcieram w dłonie
I moja Kochana przy której stoję
Ręczniki w garści kaczki gumowe
Idziemy dumnie na plaże piaskowe
Gdzieniegdzie kamień bądź butla po winie
Czas odpoczynku - roczny przywilej !!!
Koszulki dawno w plecak schowane
Biegnę do wody słońcem nagrzanej
Lecz pierwszy zawód za pierwszą falą
A dokąd tłumy tak z plaży walą
Spoglądam w niebo jakby czarniejsze
Na naszych twarzach miny smutniejsze
Sus w wodę szybki z moją kochaną
Niech zakosztuje wody za falą
Już kropić zaczyna nad naszym morzem
I coraz mocniej cóż począć ?! o Boże
Woda jak zupa gorąca i błoga
Lecz muszę wrócić - burzy przestroga
Nic nie poradzę ruszę od rana
Za siódmą falę ponad kolana
Gdzie kipiel łagodnie omyje brzuszek
I mojej Kochanej rozkoszny cycuszek
„Morze da każdemu nową nadzieję, a sen przywoła obraz domu.” Krzysztof Kolumb