Tym razem trochę inaczej...ale myślę,że wszystkim wątpiącym i
zadającym sobie pytanie dlaczego nie mogę znaleźć tej jedynej, tego jedynego,
ten artykuł znaleziony w necie pomoże choć trochę nabrać optymistycznego akcentu...
i szukać dalej...:)
Dawne legendy głoszą, że każdy z nas ma jedną przeznaczoną sobie osobę. A
jej symbolem jest czerwona nić. Na jednym jej końcu jesteśmy my, a na
drugim nasza druga połowa. Czasem trudno jest ją odnaleźć. Wiążemy się z
kolejnymi partnerami, a związki bywają burzliwe i się rozpadają. Po
prostu nie trafiliśmy jeszcze na tego, kto jest nam przeznaczony.
Skąd bierze się ta czerwona nić? To dar od losu dla każdego rodzącego się człowieka. Według wierzeń chińskich odpowiada za nią “stary mężczyzna pod księżycem”, czyli Yue Lao. Jest to bóg miłości i małżeństwa. Każdej nocy sprawdza on, jakie tego dnia narodziły się dzieci i łączy je w pary niewidzialną, jedwabną nicią. Ich przeznaczeniem jest bycie razem. To jak przysięga i zaklęcie, którego nie można złamać. Nie ma znaczenia miejsce, w którym mieszka nasza druga połowa i nie jest ważne, jak wiele czasu minie, zanim ją spotkamy. Jednak nie da się uniknąć przeznaczenia. Yue Lao zapisuje każdemu w sercu drogę, którą przejdzie w życiu, mapę, dzięki której zmierzamy wprost do naszej drugiej połowy.
Według dawnych legend żył niegdyś, w czasach dynastii Tang, pewien młodzieniec o imieniu Wei Gu. Był on następcą cesarza. Kiedyś, podczas podróży, zobaczył siedzącego przy drodze starego człowieka. Siedział on oparty o drzewo i czytał w świetle księżyca. Zaciekawiony Wei Gu zapytał go o to, co czyta. Starzec odrzekł, że listę zaplanowanych przez siebie małżeństw. Panowie razem ruszyli w podróż do pobliskiego miasta. Tam spotkali starą kobietę, tulącą w ramionach trzyletnią dziewczynkę. Starzec powiedział do Wei Gu, że ta dziewczynka jest mu przeznaczona i w przyszłości zostanie jego żoną. Młodzieniec stwierdził, że to dziwne i przerażające. Nie chciał się żenić, a już z pewnością nie z tą dziewczynką. Był jeszcze młody i nie w głowie mu był ślub. Wtedy jeszcze nie interesował się płcią przeciwną. W tajemnicy kazał słudze rzucić w nią kamieniem. Minęło wiele lat. Pewnego dnia gubernator postanowił wydać za mąż swoją jedyną córkę. Musiał dla niej znaleźć odpowiednio wysoko urodzonego wybranka. Wybór padł na Wei Gu. Oblubienica była bardzo piękna, jednak miała na czole bliznę. Kiedy mąż zapytał ją, co jej się stało, opowiedziała mu, że kiedy miała trzy lata, pewnej nocy jakiś obcy człowiek rzucił w nią kamieniem. Zdumienie Wei Gu było ogromne. Po latach mężczyzna został cesarzem i wraz z żoną doczekali się dwójki dzieci. Wei Gu odszukał starca i chciał się dowiedzieć, jacy małżonkowie przeznaczeni są jego potomkom. Staruszek odmówił jednak odpowiedzi, a cesarskie dzieci nigdy nikogo nie poślubiły.
To tylko legenda. Jednak czerwona nić do dziś symbolizuje miłość i jest silnym amuletem przyciągającym szczęście. Nie można walczyć z przeznaczeniem, jednak należy mieć świadomość, że nawet największa miłość nie przetrwa, jeśli nie będziemy o nią dbać. To, że jesteśmy sobie przeznaczeni nie oznacza, że automatycznie mamy zagwarantowane szczęście. Istnieją pary, które nie mogą żyć ani ze sobą, ani bez siebie. Czerwona nić powinna uczyć nas lojalności, szacunku i dbania o partnera. Bardzo ważna jest też wierność. Czerwonej nici nie da się przerwać. Kiedy partnerzy oddalają się od siebie, rozciąga się ona w nieskończoność. Według dawnych wierzeń w młodości jest ona dłuższa, luźniejsza, jednak napina się ona i skraca wraz z wiekiem. Nić może plątać się i gmatwać, jednak nie może być zerwana. Zawsze delikatnie kieruje nas ona w odpowiednim kierunku. Możemy gubić drogę, jednak dzięki niej zawsze w końcu podejmujemy właściwe decyzje.
Niektórzy twierdzą, że nić przeznaczenia może nas łączyć nie tylko z partnerem, ale też wiązać nas z innymi ważnymi dla nas osobami - rodzicami, dziećmi, ukochanymi przyjaciółmi. Ma to odzwierciedlenie w teorii o związkach karmicznych i osobach, które nie pojawiają się w naszym życiu przypadkiem, a są przy nas z powodu “umowy dusz”.
źródło: onet.pl
Wierzcie lub nie...ale mnie choć późno...choć dzielą nas kilometry drogi..
udało się znaleźć swojego przeznaczonego na końcu mojej czerwonej nici..:)
Tego szczęścia życzę każdemu z Was Gd-owcy