siedzę na fotelu
trzymając życie nad przepaścią
w dłoniach rozgrzewam butelkę z zapomnieniem
mocniej nurtując swoją obecność
kim jestem?? do cholery!!
pytam się chmury przelotnej
jak sroki za ogon złapanej
nieufność mnie okrąża
codzienność mnie przeraża
buduję ściany z piasku
wciąż przeciągając linę życia
wiszę na ostrej grani niedostatku
a Ty trzymając mój oddech
stoisz z nożem w ręku
z miną grobową nie chcesz mej zagłady
prosisz bym został
za dłoń CIEBIE trzymał
kochasz mnie mocno
zaciśnięta na szyi lina
i jeszcze uśmiechem mnie budzisz
z letargu wyrwać mocniej próbujesz
by być! by żyć! tylko dla Ciebie!?
ilekroć życiu uciekać próbuję tym dłużej spłacam długi przez wiarę zaciągnięte