beauti_46

 
připojena: 13.07.2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Body181více
Další úroveň: 
Bodů zapotřebí: 19

Dzień do doopy :(

Ale dzisiaj miałam fatalny dzień. Najpierw dotknięta do żywego z powodu kąśliwego komentarza nt. przygotowanych przeze mnie pytań dla kandydatów do pracy. Fakt, nie zrobiłam z tego laurki. Ale chyba nie o to chodziło. Miałam w 5 min przeczytać i nanieść poprawki. To co właściwie mam zrobić przez pierwsze pół godziny czytać te 17 pytań czy przelewy, które powinny dzisiaj wyjść. Potem od 8:30 co 20 min rozmowa z kolejnymi kandydatami; najpierw 6 osób i potem od 14-tej drugie 6 osób - istny maraton. A przelewy zrobię w przelocie. Jak mi się co omsknie to oddam z własnej kieszeni, a cóż to takiego dla mnie (?!!?). Potem Rp-7 Pani K-K. Nie sprawdzone? jeszcze? Kiedy? - pytam się. W zeszłym tygodniu zastępowałam 2 kierowniczki i od podpisywania pism i dekretowania korespondencji działowej odpadała mi ręka. Co innego jak robią jakąś robotę 3 osoby a co innego (chyba, kurde już sama nie wiem czy to jest co innego) jak 1. Powiedziałam, że żeby sprawdzić to Rp-7 przyjdę chyba w sobotę do roboty. Naprawdę do wychwytywania tych błędów (niefrasobliwych naszych pracowniczek) muszę mieć chwilę spokoju a nie, żeby mi ciągle ktoś przerywał i żebym nie musiała liczyć na nowo i na nowo. Na 12-3=9 przesłuchanych kandydatek zwyciężyła bez żadnych wątpliwości 1. Naprawdę sensowana,  sympatyczna i bez wymagań dyrektorskiego szczebla (jeśli chodzi o finanse). Dzień pracy trwał 10 godzin. Potem pojechaliśmy na obiadek do I. I tu kolejny cios! Zamyślona, czy jaka inna, upuściłam całą tacę z moim smacznym obiadkiem na podłogę i roztrzaskałam w drobny mak wszystko co się na niej znajdowało. Wyjątkowo spokojna (chyba byłam w szoku!) podeszłam do Pani sprzątającej salę i powiedziałam: - Chyba będę musiała poprosić  Panią o pomoc. Babeczka chętnie pozamiatała i umyła podłogę. Zapytałam się jeszcze czy nie ppowinnam pójść i zapłacić za stłuczone naczynia. Odpowiedziała, że nie. Poszłam po kolejną porcję. Straciłam resztki (jakieś marne jeszcze chyba miałam) humoru. Teraz, zaraz idę na kijki, do lasu. Chyba to mi dobrze zrobi. A potem łyknę lampkę takiego dobrego lekarstwa ;D i pójdę spać, abo jeszcze zagram w domino abo w chińczyka.