To co nas czeka najlepiej odzwierciedla wiersz nad którego znaczeniem zastanawiałam się dzisiaj wraz z klasą na języku polskim. Brutalny i oczywisty koniec człowieka, o którym nigdy nie myślałam. Ale chyba tak właśnie będzie, umrzemy i minie nas świat jak zwykłą padlinę, szkoda...
Padlina
Charles Baudelaire
Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na scieżce żwirem zasianej.
Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,
Parując i siejąc trucizny,
Niedbała i cyniczna otwarła sekrety
Brzucha pełnego zgnilizny.
Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,
Jakby rozłożyć pragnęło
I oddać wielokrotnie potężnej Naturze
Złączone z nią niegdyś dzieło.
Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,
Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,
Żeś omal nie padła na trawy.
Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra
I z wnętrza larw czarne zastępy
Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta
Na te rojące się strzępy.
Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,
Jak fala się wznosiło,
Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało
Samo się w sobie mnożylo.
Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym
Jak wiatr i woda bierząca
Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym
W opałce obraca i wstrząsa.
Forma świata stawała się nierzeczywista
Jak szkic, co przestał nęcić
Na płótnie zapomnianym i który artysta
Kończy już tylko z pamięci.
A za skałami niespokojnie i z ostrożna
Pies śledził nas z błyskiem w oku
Czatując na tę chwilę, kiedy będzie można
Wyszarpać ochłap z zewłoku.
A jednak upodobnisz się do tego błota,
Co tchem zaraźliwym zieje,
Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,
Pasjo moja i mój aniele!
Tak! Taka będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,
Po sakramentch ostatnich,
Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniowa,
By gnić wśród kości bratnich.
Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko
Toczył w mogilnej ciemności,
Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską
Mojej zetlałej miłości.
http://www.youtube.com/watch?v=tASxSisYdkw
Zapożyczone z serwisu internetowego youtube.
Umieściła to tam Aniulka9499
Utwór zespołu VERBA tytuł CZAS NA SEN
Podaję sam link, nie chcę umożliwiać tego oglądania u siebie, tylko w serwisie youtube.
(mam nadzieję, że teraz w odpowiedni sposób zamieszczam coś na moim ,,bloku,,)
Dobranoc
Poniedziałek:
Dziś Ania wpadła na pomysł oszczędzania. Myślę sobie niezły bajer.
Wyliczyła, że przez rok możemy oszczędzić około 10 tysięcy, bo wydajemy
stanowczo zbyt dużo, a ceny nadal rosną.
Wtorek:
Gdy wróciłem do domu okazało się, że Anka zrobiła oszczędne zakupy za
prawie 500zł. Myślę, że coś tu nie gra, ale powiedziała, że oszczędności
będzie widać na koniec miesiąca. Kupiła 60 rolek papieru toaletowego i
15 konserw mięsno-podobnych z Biedronki.
Gdy chciałem obejrzeć pierwszy mecz w tym tygodniu okazało się, że mamy
oglądać TV tylko przez godzinę dziennie. Szkoda, że powiedziała to, gdy
obejrzałem wszystkie reklamy pomiędzy pierwszą i drugą połową. O
końcowy wynik będę musiał zapytać kumpli z pracy.
Środa:
Rano wszedłem do kibla jak to robię co dziennie. Po nie przespanej nocy
ledwo widziałem na oczy. Tuż po opuszczeniu WC zacząłem się zastanawiać
skąd się wziął papier ścierny w łazience. Myślałem o tym jedząc kanapki z
świeżo otwartą konserwą. Po ponownej wycieczce do łazienki okazało się,
że użyłem jednej nowo zakupionych 60 rolek.
W pracy gdy zapytałem o wynik meczu kumple się zdziwili, ale wcisnąłem
im kit, że mi korki siadły i nie miałem żadnego na zapasie.
Do pierwszej przerwy było ok, ale potem przez ten tani papier... nie
umiałem wysiedzieć na krześle, dlatego zbierałem papiery od kumpli i
latałem do ksera zaliczając za każdym kursem kibel.
Wieczorem okazało się, że w lodówce nie ma żadnego browca. Ania dbała o
zakupy, więc nigdy nie było z tym problemu, ale teraz postanowiła (za
nas oboje) oszczędzać i w tym aspekcie, ale bez piwa można żyć
(podobno).
Czwartek:
Po kolejnej przygodzie z tanim papierem byłem mniej obolały niż wczoraj.
Dzisiaj byłem znacznie ostrożniejszy, więc do przerwy na lunch
powinienem wytrzymać.
Tak jak się spodziewałem. Po przerwie na lunch zacząłem znów latać do
punktu ksero. Kumple się trochę dziwili, że jem lunch na stojąco, ale
powiedziałem, że ktoś rozbił jajko na schodach i obiłem sobie siedzenie.
Mój pech chyba zaczyna być podejrzany.
Teraz już mam metodę na oglądanie 90-cio minutowego meczu w godzinę.
Oglądam tylko drugą połowę (bez reklam oczywiście) i pierwszą studia.
Dzięki temu oglądam koniec meczu i wiem, co się działo w pierwszej.
Piątek:
Mam już wprawę w posługiwaniu się sraj-zesraj taśmą, więc nie było
latania do ksera. Nie musiałem się też tłumaczyć dlaczego nie oglądałem
meczu. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do braku piwa w lodówce.
Zacząłem przeglądać strony związane z tematyką uzależnienia od
oszczędzania. Miałem pecha, bo przyłapał mnie szef, ale (tu się
zdziwiłem) poklepał mnie ze zrozumieniem po ramieniu i kazał
kontynuować. Dobrze, że nie widzieli tego kumple.
Gdy chciałem wyjść z kolegami do pubu po ciężkim tygodniu okazało się,
że Ania na tę okazję przeznaczyła mi 20 złotych. Z taką kasą to się
wstyd pokazywać kumplom, więc wcisnąłem im kit, że mam biegunkę po tym
czymś co kupiłem na lunch. Było drogie i "luksusowe". Sashishushi się
chyba nazywało. Mogłem sobie na to pozwolić, bo dostałem extra premię od
szefa (on chyba wie w jakiej jestem sytuacji).
Sobota:
Jest godzina 21. Oglądam sobie spokojnie reklamy w przerwie meczu i
piszę do Was. Na stole czeka na mnie czteropak. Jeden już wypiłem, więc
trzeba iść do kibla. Oczywiście użyłem mięciutkiego, świeżo odpakowanego
papieru. Zapytacie jak to się stało? Przyłapałem Anię, gdy razem z
koleżanką wychodziły obładowane torbami z markowego sklepu i dałem jej
szlaban.
Ps. Ania to moja córka i po rozwodzie z żoną na zbyt wiele jej pozwalam.
Poniedziałek:
Dziś dostałem rachunek telefoniczny za ostatni miesiąc. Dołożyłem Ani kolejne 2 tygodnie szlabanu...