Tak więc w kusy wtorek o północy karnawał miał się spotkać z Wielkim Postem. Tańce, obżarstwo i swawole ostatkowe kończyły się z wybiciem zegara. Podawano gościom tzw. podkurek - bo spożywany przed pierwszym pianiem koguta - postny posiłek złożony z jaj, mleka i śledzi. Czasem w półmisku z podkurkiem ukrywano żywego wróbla. Gdy pan domu zdejmował pokrywę - ptak ulatywał. Był to znak, że wraz nim na całe sześć tygodni odlatują sute poczęstunki i zabawy. Wszystkie te zwyczaje oznaczały nie tylko pożegnanie karnawału i wszystkich jego uciech. Symbolizowały również pożegnanie zimy i zbliżanie się przedwiośnia. Dla gospodyń nadchodził czas na szorowanie popiołem zatłuszczonych garnków... Były „walentynki”po nich „tłusty czwartek” dzisiaj mamy „śledzik” czyli święto ćwiartek, półlitrówek także, które to z kulturą będziemy opróżniać by w zgodzie z naturą, która Polakowi wypić nie zabrania więc niejeden chętnie pod śledzika wchłania ten co lubi mikro jeden naparsteczek, ten co lubi mini jeden kieliszeczek, miłośnicy maxi z tego w Polsce słyną, że nie kończą wcześniej póki nie odpłyną, a że głowy mają w boju zaprawione nie do śmiechu śledziom, które odłowione pod różną postacią trafiają na stolik by mógł po nie sięgać polski pracoholik gdyż dla świata pracy śledź przekąską bywa bowiem w wyższych sferach kawior się spożywa lecz nie wymyślono jeszcze „dnia kawioru” więc ja wszystkim życzę miłego wieczoru z tradycyjnym śledziem oraz z butelczyną z przyśpiewkami, które w siną dal popłyną. |