_gosi@czek_

 
Nous a rejoint: 2009-11-23
๑ஐ۞ஐ๑ ... POZDRAWIAM ODWIEDZAJĄCYCH ... ๑ஐ۞ஐ๑
Points98plus
Niveau suivant: 
Points nécessaires: 102

Oset i róża

Każdy pisze po cichu swoją bajkę o przyjacielu. Nosi w sobie tę bajkę o kimś cudownym, mądrym, wiernym jak cień itd., a potem spotyka kogoś, szczęśliwy, że znalazł przyjaciela jak marzenie. Jednak któregoś dnia okazuje się, że ten ktoś jest z całkiem innej bajki; bajki o kimś fałszywym, zdradliwym, niemądrym, itd. I wtedy ten ktoś, któremu zdawało się, że znalazł przyjaciela - marzenie, gniewa się na niego, że przestał być i marzeniem i przyjacielem jednocześnie. A tamten nie może zrozumieć, co się stało... Przecież on cały czas był taki, jaki był.
Widzisz, Mały, przyjaciela można sobie namalować marzeniami, jak farbkami. Ale jest to tylko malowidło - dziwadło, a nie przyjaciel - żywy i prawdziwy. Prawdziwego trzeba polubić takim, jakim on jest naprawdę, a może właśnie wtedy zakwitnie w nim to, co zdawało się przedtem być u niego, jak kolce u róży?
Jeżeli wspomniałam już o róży, to posłuchaj. Był sobie mały ogrodnik, który nie znał się jeszcze na nasionach. Poprosił kiedyś kogoś o nasionka róży, lecz ten ktoś dał mu nasiona ostu. Mały ogrodnik zasiał je, podlewał, aż którego dnia z ziemi wyjrzało coś, co miało w sobie coś z róży, ale po kilku dniach można było już poznać, że to zwykły oset... I tak bardzo żal się zrobiło małemu ogrodnikowi marzeń o róży. Już chciał wyrwać ten oset, spalić go, zniszczyć, ale pewien stary ogrodnik doradził mu, żeby zostawił te osty, bo one mają w sobie, prócz złych kolców, jedną dobrą tajemnicę. Ale pokażą je tylko temu, kto potrafi je pokochać. Mały ogrodnik zaczął je więc podlewać i pielęgnować tak, jakby to robił z różami - przecież róże też kłują kolcami. Któregoś rana odkrył, że osty zakwitły tak pięknymi i niespotykanymi dmuchawcami, że ze wszystkich stron zjeżdżali się ogrodnicy, by podziwiać tak cudowną odmianę kwiatów ostu.- To nie odmiana - mówił mały ogrodnik - to ja odmieniłem swoje serce dla ostów, a one - czując, że są kochane tak jak róże - zakwitły równie pięknie, a może i piękniej. Skoro nauczyłem się kochać osty, to wierzę, że gdybym pokochał kamienie, to one by ożyły".

Wiesz, Mały, za co Cię lubię? - Za to, że polubiłeś mnie mimo moich wad, które bardziej czasem kłują niż kolce, a one coraz bardziej chcą zakwitnąć dla Ciebie, choćby stokrotkami. Jedna już dziś zakwitła rano...

Mrugam więc do Ciebie jej złotym oczkiem!
Twój bratek.


Przyjaciel nie każe pelargonii być różą,
lecz kocha w pelargonii to, czego nie znalazłby u róży.



Po ślubie :)))))

Pewna para była świeżo po ślubie - dwa tygodnie temu było wesele. Maż, jakkolwiek wielce w małżonce zakochany, nabrał ochoty, by spotkać się ze starymi kumplami i poimprezować w ich ulubionym barze.

Zaczął się wiec ubierać i mówi do żony:

- Kochanie, wychodzę, ale wrócę niedługo.
- A dokąd idziesz, misiaczku? - zapytała żona
- Idę do baru, ślicznotko. Mam ochotę na małe piwko.
- Chcesz piwo, mój ukochany? - żona podeszła do lodówki, otworzyła drzwi i zaprezentowała mu 25 różnych rodzajów piwa z 12 krajów: Niemiec, Holandii, Anglii i innych. Maż stanął zaskoczony i jedyne, co zdołał wydusić z siebie to:
- Tak, tak cukiereczku... ale w barze... no wiesz... te
chłodzone kufle... Nie zdążył skończyć, gdy żona mu przerwała:
- Chcesz do piwa schładzany kufel? nie ma problemu - i wyjęła z
zamrażarki wielki, oszroniony kufel. Ale maż, choć nieco już blady z
wrażenie, nie dawał za wygraną:
- No tak, skarbie, ale wiesz, w barach mają takie naprawdę świetne i
pyszne przystawki... nie będę długo. Wrócę naprawdę szybko, obiecuje.
- Masz ochotę na przystawki, niedźwiadku? - żona otworzyła drzwi od
szafki, a tam słone paluszki, orzeszki, chipsy, pieczone skrzydełka,
marynowane grzybki i wiele innych smakołyków.
- Ale kochanie... w barze... no wiesz... te męskie gadki, przeklinanie, niewyszukany język...
- Chcesz przekleństw, moje ciasteczko? ZATEM PIJ TO K***SKIE PIWO Z
J***NEGO ZMROŻONEGO KUFLA I ŻRYJ PIE****ONE PRZYSTAWKI!! JESTEŚ TERAZ, DO **UJA CIEŻKIEGO, ŻONATY I NIGDZIE, K**WA, NIE WYJDZIESZ!!! POJĄŁEŚ, S***WYSYNU!?!?!?


Czy wiesz ???

Czy wiesz.......

co się dzieje.....

nocą......

na Twoim....

biurku ? ? ? ?

Jak......

już......

wyłączysz......

komputer ? ? ? ?

? ?

? ?

? ?

? ?

? ?

? ?

? ?

 

 

Czyli...... radzę Ci teraz dokładnie umyć ręce !!!!!!!!!!!!!!!!!


Jasiu i jego pomysły :)))

W klasie JASIA, nauczycielka prosi po kolei dzieci do tablicy, żeby narysowały na niej jakąś rzecz i ją następnie opisały. Wstaje pierwsze dziecko, podchodzi do tablicy i ...

rysuje poziomą linię i mówi: "to jest ziemia".Nauczycielka dziękuje i prosi, żeby dziecko wróciło na miejsce.Następnie prosi do tablicy kolejne, które ...

 

rysuje prostokąt nad linią i mówi: "to jest pudełko, które ktoś postawił na ziemi".Nauczycielka dziękuje i temu dziecku i zaprasza do powrotu na swoje miejsce.I prosi następne dziecko, żeby podeszło do tablicy ...

 

dziecko rysuje jakiś kształt i mówi: "to jest domek, który zawiera pudełko, które ktoś postawił na ziemi".

Nauczycielka, coraz bardziej rozentuzjazmowana fantazją dzieci, dziękuje i prosi o powrót na swoje miejsce.I prosi do tablicy następne dziecko, które ...

uzupełniając rysunek mówi: "to jest śnieg, który topi się na dachu domku, w którym jest pudełko, które ktoś postawił na ziemi".

Nauczycielka, pewna, że udało się jej ćwiczenie prosi dziecko aby wróciło na miejsce.
Zaprasza do tablicy jeszcze jedno, które ...

dodaje pewien szczegół i mówi: "to jest słońce, które roztapia śnieg na dachu domku, w którym jest pudełko, które ktoś postawił na ziemi".
Nauczycielka, bardzo zadowolona, dziękuje dziecku i prosi, żeby wróciło na miejsce.


W tym momencie wstaje JASIU i bardzo pewny siebie, pyta nauczycielkę, czy może podejść do tablicy.
Nauczycielka, przyzwyczajona do dowcipów Jasia, nie chce się zgodzić ale patrząc na niewinny rysunek innych dzieci, dochodzi do wniosku, że Jasiu w żaden sposób nie będzie mógł zniszczyć tego dzieła i prosi go, żeby podszedł do tablicy.
Jasiu podchodzi i ...

uzupełniając rysunek mówi: "to jest mój tata pod prysznicem, jak schyla się po mydło!!!".


Z innej beczki :))))

Niby zwyczajna szpara, a nie możesz się od niej oderwać. Wsuwasz palec. Mieści się prawie cały. No tak, teraz nie da się go wyciągnąć z powrotem. Trzeba poślinić.
Gmerasz palcem w lewo, w prawo... Wreszcie wyszedł. Oglądasz go z irytacją. Wokół paznokcia widać trochę krwi. To przyspiesza podjęcie decyzji.

Boazeria nie ma prawa się rozsychać! Jutro zadzwonisz do stolarza.

 

 

Jest duża, podłużna i bardzo delikatna. Wyczuj palcem najwrażliwszy punkt, po czym ostrożnie spenetruj wejście. Powoli, bez pośpiechu, choć tak bardzo chciałbyś już dostać się do środka... Sięgnij paznokciem jak najdalej, jak najgłębiej! Gdy poczujesz opór, przerwij na chwilę. Daj odpocząć materii, której dotykasz. Już wiesz, od czego zacząć... Wyprostuj palce i jednym ruchem rozerwij kleistą przeszkodę. Trudno, musisz być brutalny. Użyj siły! Pokonaj opór! Serce wali Ci jak oszalałe, masz miękkie nogi, trzęsą Ci się ręce...

Dajesz upust swej furii. Brawo! Rozerwałeś kopertę z rachunkiem za telefon!

 

 

Rzucasz się na nią gwałtownie. Nic z tego! Znów się wymyka! Doganiasz, zaciskasz palce na wyżywających, śliskich krągłościach, unieruchamiasz... Tak, za chwilę będzie Twoja...
Nie, nadal walczy, broni się, kaleczy Ci kciuki, drapie przeguby... Klniesz ,ale nie rezygnujesz. Ona musi zrozumieć, że nie ma szans. Po rozpaczliwej szarpaninie przygniatasz ją ciężarem ciała i sięgasz po nóż. Na jego widok kapituluje, leży potulna i gotowa na wszystko. Jest Twoja. Przez chwilę napawasz się zwycięstwem, a potem rżniesz, rżniesz, rzniesz... Możesz być z siebie dumny.

Otwarcie puszki ruskich szprotek zajęło Ci tylko dwadzieścia minut! Smacznego.