Raaziel

 
belépett: 2015.10.02
Tajemnica jest najwyższą wartością, zaś miłość jest największą z tajemnic. https://mojagrafomania.wordpress.com/
Pontok29több
Következő szint: 
Szükséges pontok: 171

Milknę

Skoro i tak już złamane dane raz słowo, to teraz cichutko... n0.118.gif
_______________________________________________________



A jeśli zasnę snem skalnych darów,
czy mnie obudzisz serca pragnieniem?
Czy ujmiesz w dłonie stygnące palce
i je ogrzejesz ust ciepłym tchnieniem?

A jeśli drogi pomylę wędrując do ciebie,
czy mnie odszukasz w głębokim lesie?
Czy podarujesz mi głosu srebrzystą nitkę,
która mnie z mroku do światła poniesie?

A jeśli cię przeklnę w najgorszym momencie,
czy mi uwierzysz i miniesz na wietrze?
Czy może spojrzysz na mnie jak na dziwaka
i zapytasz z przekąsem: „No przecie, co jeszcze?”

A jeśli wybiegnę myślami w odległą przyszłość
i nie odnajdę przy sobie twojego obrazu?
Czy mnie zapewnisz, że to tylko rojenie
i nic się takiego nie zdarzy ni razu?

Czy mi uwierzysz, gdy jednym westchnieniem
wyznam ci wszystko, co dotąd taiłem
o tym, że tyś jest mym odwiecznym pragnieniem,
lecz tylko ze strachu nic nie mówiłem?

Czy mi uwierzysz, że przechodzą mnie dreszcze?
Czy…

Zamilcz, do kroćset, pocałuj mnie wreszcie!


mały chłopiec

nie uśmiecha się do słońca
gubi w oczach jego blask
patrzy ciągle w jedno miejsce
nie potrafi spojrzeć w dal

życie nauczyło chłopca
jak cichutko stąpa śmierć
można by się o nią potknąć
i nie dostrzec że już jest

milczy chociaż zewsząd gwar
czeka na najlepszy czas
mały chłopiec na baterie
przez świat szary idzie sam


Więcej nie będę, obiecuję

Napisałem to powodowany żałobą po śmierci pewnej osoby, która w gruncie rzeczy była mi obca, ale jej nagła śmierć mimo wszystko mną wstrząsnęła. :( Wiem, że to nieodpowiednie miejsce, ale ostatnio spędzam tu sporo wolnego czasu, dlatego zostawiam to tutaj. I naprawdę już więcej nie będę. Obiecuję i przepraszam. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić, bo myślałem, że pęknę. :(



trochę bardziej samotni



ubrani w te same pęknięcia twarzy

odrobinę zamgleni w tym swoim zmęczeniu

szukamy drogi do dawnych swych marzeń

a tylko stoimy w niezmiennym złudzeniu


mówimy bez przerwy i w kółko to samo

lecz już zupełnie innymi słowami

to co nam wzięto zapamiętamy

aby nie pękło na końcu wraz z nami


oddychamy powoli lecz jeszcze łapczywie

myślami się śliniąc i prosząc o więcej

czujemy jak ciągle los drwi z nas parszywie

więc bezmodlitwnie splatamy ręce


trzymamy kurczowo pomiędzy palcami

świat który minął nie wiedzieć kiedy

głaszczemy go cicho mlecznymi wąsami

i jest nam dobrze dokładnie jak wtedy


zapamiętamy dźwięk kroków w oddali

gdy któryś ze światów znów nam się ulotni

dopóki zdołamy będziemy tu stali

nawet jeżeli wciąż bardziej samotni


będziemy oddychać uboższym powietrzem

skąpani w słońcu pomiędzy łzami

aż nasze oddechy przeminą na wietrze

i czyjś cały świat odejdzie wraz z nami