fraktal1

belépett: 2014.10.02
żyć, uczyć się , pracować i pozostawić po sobie coś cennego…
Pontok53több
A következő szint megőrzéséhez: 
Szükséges pontok: 747

Jak przetrwać na dyżurze ?

Wyobraźcie sobie Krzysia. Krzysio jest młodym chirurgiem w szpitalu powiatowym. Cieszy się ze swojej pracy choć częste dyżury dają mu w kość.
Krzysio zawsze chciał pomagać ludziom. Był bystry, uczył się nieźle więc nauczyciele i rodzice mądrze wykorzystali jego potencjał. Krzysio poszedł na studia medyczne. Uczył się średnio. Czasem poszedł na imprezę, czasem dostał 5 a czasem musiał zdawać poprawkę. Był dumny, kiedy po 6 latach dostał w końcu dyplom z tytułem "lekarz". Na staż poszedł do szpitala powiatowego w swoim mieście. Wiedział, że bardzo brakuje tam lekarzy. Chciał pomóc społeczności z której się wywodził. Wiecie, jak to w małym mieście, każdy każdego znał.
Na stażu bardzo spodobała mu się chirurgia, nawiązał dobre relacje z ordynatorem - starym doktorem co to operować zaczynał w czasach w których "operacja się udawała a pacjent umierał". Bywało, że znieczulał sobie do zabiegów sam kapiąc eterem na maskę Schimmelbusha. Stary fachura, który nie lubił tracić czasu na zbędne gadki. Ot ciach skalpelem i choroba załatwiona.
Krzysio zdał LEK i niedługo potem został jedynym rezydentem w swoim rejonowym szpitalu. Wiecie jak jest. Młodych nie ma a średnia wieku lekarzy dobija do 60 lat.
Krzysio stara się bardzo, pilnie uczy się od starszych kolegów, asystuje do operacji. Niedawno usunął swój pierwszy wyrostek. Był na dwóch konferencjach i szkoleniu z leczenia ran przewlekłych za pomocą opatrunków podciśnieniowych. Jest z siebie dumny! Wreszcie pomaga ludziom!
Nie ma zbyt wiele czasu na oglądanie telewizji i czytanie internetowych forów. Jednak pewnego razu jego uwagę przykuwa nagłówek: "Śmierć w szpitalu. Lekarze odesłali pacjenta do domu". Czyta artykuł ze zdumieniem. TO PRZECIEŻ MÓJ SZPITAL! W skrócie: starsza kobieta z rozsianym rakiem trzustki została wypisana do domu. Tam po tygodniu zmarła. Rodzina ma pretensje, że w szpitalu pojawiły się odleżyny a lekarze nie zastosowali żywienia dożylnego. Powiadomiła prokuratora, dochodzenie, afera.
"Przecież to ta chora co rodzina prawie ją zagłodziła w domu, byłem z szefem u niej na konsultacji żeby opracować odleżyny." - myśli sobie. "Te odleżyny na pewno nie powstały w szpitalu." - wygniły krater odsłaniający kość krzyżową sprawił, że prawie wtedy zwymiotował.
Wzrok Krzysia pada na komentarze umieszczone pod artykułem:
- je**** konowały, do więzienia z nimi
- zaorać tą umieralnię
- łapówki by tylko brali a chorych ludzi olewają
- jak spotkam tych doktorków to im te durne łby skopię
- dobra dawajcie jutro protest pod szpitalem, porysujemy im te drogie auta co je z łapówek kupili, dawać!
- moją mamę też wykończyli w tym szpitalu
- wiem gdzie ten konował mieszka co ją wypisał! niech uważa na okna!
Jest zdumiony i zły, smutek miesza się w jego głowie z poczuciem ogromnej niesprawiedliwości. "Przecież tak wszyscy dbali o tę pacjentkę. Załatwili jej hospicjum domowe, specjalne opatrunki ze srebrem od przedstawiciela handlowego, wreszcie przestała narzekać na ból, odleżyna się ładnie goiła. Jak oni mogą nas tak mieszać z błotem?!".

Nazajutrz na odprawie dostał kolejnego pacjenta. Przyjęty na dyżurze 60-letni chory, otyłość, nikotynizm, ZZA, cukrzyca, miażdżyca, owrzodzenia żylne podudzi - przyjęty w trybie ostrodyżurowym celem amputacji LKD na wysokości kolana.
"Hmmm przecież na kursie mówili, że takie owrzodzenia można skutecznie leczyć. Potrzebne są specjalne opatrunki, dużo czasu i cierpliwości."
Poszedł więc do szefa: "Doktorze, musimy temu Kowalskiemu z piątki od razu ucinać nogę? Może dałoby się do poleczyć VAC-iem?"
"Zwariowałeś młody? Przecież to będą ze dwa miesiące pieprzenia się a i tak nie masz gwarancji, że uratujesz nogę. Będzie nam zajmował łóżko. NFZ nigdy nie zwróci za takie leczenie. Szpital już ma długi a dyrektor ciśnie nas na oszczędności! Ciachnie się nogę i za dwa dni pójdzie do domu."
"Wysłał mnie szef na ten kurs, chciałbym spróbować, może się uda."
"To nie jest dobry pomysł, ale dobrze. Masz czas do jutra. Interniści spróbują mu wyrównać cukrzycę a Ty się dobrze zastanów. Ja Ci mówię, że to nie ma sensu. Narobisz się a ten pijak nawet Ci nie podziękuje. Jutro po odprawie daj znać jaka jest Twoja decyzja."
"Jasne. Dzięki szefie."

Na obchodzie uciął sobie krótką pogawędkę z nowym chorym. Rubaszny "szlachcic z wąsem" najpierw nazwał go praktykantem a potem tytułował "panie lekarzu" - kto tak mówi?!
Krzysio wrócił tego dnia do domu rozmyślając o swoim pacjencie. Pamiętał go - to był woźny z jego szkoły. Nieraz ganiał ich jak chodzili palić fajki za salę gimnastyczną. Teraz nawet go nie poznał. Miał naprawdę ładną córkę. W szkole wszyscy się za nią oglądali na korytarzu.
Odpalił laptopa. "Ciekawe czym się zajmuje. Taka ładna dziewczyna. Pewnie ma męża i dzieci".
Znalazł jej profil na FB. Nadal mieszka w jego mieście. O udostępniła artykuł o tej pani z odleżynami. ******** lekarze! Życzę wam żebyście sami zdychali w tych waszych szpitalikach!". Zamknął kartę. "A taka ładna dziewczyna była..."

Wszedł na serwis informacyjny: "Znowu protest rezydentów!". W komentarzach rynsztok: mordercy, łapówkarze, konowały. "Tego się nie da czytać! Jak to jest, że człowiek sobie żyły wypruwa dla ludzi, którzy mieszają go z błotem na każdym kroku" - był już wyraźnie zirytowany. Machinalnie włączył telewizor i poszedł robić kolację. Akurat leciały "Wiadomości": "...początkujący lekarze domagają się tysięcy złotych podwyżki...", "... należy się zastanowić czy takie żądania są poważne. Domagają się trzech średnich krajowych a nic jeszcze nie potrafią. Dopiero uczą się, za nic nie odpowiadają a już są pazerni!", "Dzień dobry, czy zna Pani biednego lekarza?", "W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami licznych afer spowodowanych zgonami pacjentów w polskich szpitalach."
"Jaja sobie robią?!" - pomyślał Krzysio i wyłączył telewizor. "Jak można tak traktować ludzi, którzy walczą o zmianę w ochronie zdrowia?!". Dzisiejszy dzień sprawił, że miał naprawdę ponury humor.
"Dobra, trzeba się kłaść bo jutro dyżur". Jutro amputacja podudzia albo VAC. W sumie jeszcze nie robiłem takiego zabiegu. Może szef by mi pozwolił..."

Jak myślicie co zdecyduje Krzysio?
Czy to w jaki sposób jesteśmy traktowani przez społeczeństwo rzutuje na nasze decyzje ? 
Świadomie czy podświadomie?


Takich "Krzysiów" jest w naszym kraju 140 tysięcy... Aby uniknąć ewentualnych problemów nie wpisano jaki to stacje telewizyjne ale wydaje mi się że każdy się domyśli .