lukierka

 
belépett: 2009.10.22
... najciężej jest zrezygnować z samotności ....
Pontok104több
Következő szint: 
Szükséges pontok: 96

*****

Moje miasto

niechciane

nieznane

nielubiane

I ja w tym mieście

niechciana

nieznana

nielubiana

Przemierzam chodniki

Przemierzam ulice

I ginę w zamęcie

w oku miasta

zamieram

w ulic zakręcie



****

byłam

Bóg jest

trwałam

Bóg trwa

nie chciałam

Bóg chciał

zginęłam

Bóg się śmiał


*****

Myśli nieokrzesane

z wiary niewydeptanej

Wyrosły niczym maki

rozpasłe dwa cudaki

Wyrosły w mym pokoju

bez trudu i bez znoju

Wspinają się po ścianach

siadają na kolanach

Do szyb się przykleiły

na świat się zapatrzyły

Tak wszędzie dziś królują

bezkarnie się tu czują

I tak się tu panoszą

wysoko głowy noszą

Ja nie mam  na to rady -

to myśli nie od parady


 


*****

Ta przeraźliwa pustka, której nie da się przelać na papier. Pożera mnie. Zjada. Zagryza. A z bólu tylko płakać mogę. I tak przez całe życie? Uciekłam od ludzi w świat swego pokoju. W ciszy się zamknęłam. I dławię się tą ciszą. Lecz niezmiennie wciąż do niej powracam. Z niemym krzykiem rzucam się w sobie na oślep.  Lecz ranię tylko duszę.

Jestem sobie jedynym towarzyszem, a przecież nienawidzę siebie tak mocno, jak mocno gwiazdy przytwierdziły się do nieba.

Świat ciszy to świat fantazji i marzeń. Tak, marzę codzień, że wyrwę się z tego obłędu.

A tymczasem tu ciągle pustka. Gdzieś na korytarzu, wciąż słychać obce kroki. Czyjeś stopy w rozklekotanych kapciach przemierzają wolną przestrzenią.

Nasłuchuję. Przelewam się w sobie, jak piasek w starej klepsydrze. Odmierzam swój czas. Im więcej mnie ubywa, tym więcej poza mną, tym mniej przede mną.

I bliżej tak. Krok za krokiem. I ciszej tak. Szept za szeptem. I czekam tak.

Rok za rokiem.



****

Od lat

ten sam świat

te cztery ściany

podłoga i sufit

i okna te same

widok niezmienny

niepodległy prawom natury

stara jabłoń

ze swoim śpiewem

i suchy pień gruszy

wyciętej w gniewie

a nocą odwieczną

miasto światłami

daleko iskrzące

i nocą tą samą

łzy kroplą płynące

już dawno wylane

i jeszcze tamte

słowa modlitwy

już wyszeptanej

te cztery ściany

podłoga i sufit

i z okna widoki te same