marek

 
Keresek:: szórakozás
belépett: 2003.10.17
Cały czas czekam na Ciebie...
Pontok119több
Következő szint: 
Szükséges pontok: 81

Krótkich słów splatanie. Cz. 4.

Streszczenie opowiadania pt.:

"Bliskość, uczucie i pierwsze tęsknoty…"

 

  Z dnia na dzień z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc Arwena stała się dla Aragorna osobą bardzo bliską. Potrafił powiedzieć Jej o wszystkim i nie bał się tego, że zostanie wyśmiany czy to z powodu jego nieśmiałości czy wewnętrznego strachu, który nieustannie w sobie nosił. Przy niej nie bał się niczego, nie miał tajemnic, mógł być po prostu sobą. Nie musiał udawać mężczyzny, męskiego, odważnego i zabawnego jak ci, którzy byli w jego otoczeniu każdego dnia „prężących się przed kobietami grających role boskich macho”. Nie potrzebował tego gdyż wiedział, że dla Arweny nic to nie znaczyło…

 

  Aragorn miał i nadal ma naturę skrytego, cichego człowieka, który nie lubił być w centrum uwagi. Od zawsze wolał być na drugim planie – natomiast przy Arwenie nie bał się pokazać swoich uczuć, a nawet łez… Przy żadnej innej osobie nie potrafiłby okazać swojej słabości – bo swój – jak to nazywa – dziwny charakter traktował jako swoją największą słabość, która niejednokrotnie przysporzyła jemu wiele problemów….Tu tego nie było…

 

  Codziennym rytuałem był poranny spacer do pokoju Arweny by się przywitać i troszkę porozmawiać, a gdy przez nawał pracy nie mógł Jej odwiedzić w przeciągu dnia tak często jakby tego chciał – pisali do siebie maile…

 

  W pokoju, do którego przeniosła się Arwena pierwszy raz się przytulili... O ile Aragorn sobie przypomina to mogło być przy okazji urodzin bądź imienin... na razie... bo później... podobnie jak rysowanie na liście obecności uśmieszków – przytulali się coraz częściej, niejednokrotnie bez okazji…

 

  W między czasie nastąpiła mała reorganizacja i Arwena przeprowadziła się na skrzydło gdzie pracował. Tym samym, zbliżyła się jeszcze bardziej. Aragorn był tak szczęśliwy, że sam czym prędzej pomagał przenosić wszystkie rzeczy Arweny do pokoju w pobliżu swojego :) Jak sięgnie pamięcią, pamięta gdy razem z Arweną taszczyli Jej biurko i ustawiali w pokoju. Gdyby mógł to przeniósłby wszystko sam w 10 min by tylko była bliżej niego i to jak najszybciej :)

 

  Był tak radosny, że mógłby za decyzję przejścia Arweny na jego skrzydło - wyściskać swojego przełożonego – lecz wyściskał Arwenę – to było znacznie przyjemniejsze :) A poza tym jak mógł nie skorzystać z takiej okazji? :)

 

  Tym sposobem widywali się teraz jeszcze częściej, a Aragorn spędzał w pokoju Arweny coraz więcej czasu. Nie było dnia by się nie widzieli i nie rozmawiali. Po pracy także utrzymywali kontakt – jak nie przez internet to przynajmniej poprzez sms-y – dzień w dzień.

 

  Warto przypomnieć, iż dużo, dużo wcześniej, jeszcze na samym początku ich znajomości wymienili się numerami telefonów i po pracy, gdy byli w swoich domach, Arwena „puściła” sygnał na jego komórkę. Aragorn uśmiechnął się gdyż dawno nikt jemu tego nie robił i w dodatku ten sygnał był od Arweny :) To była taka drobna rzecz, ale jaka wesoła, ile dająca uśmiechu :) Sygnał ten zapoczątkował ich pierwsze sms-y…

 

  Znajomość Arweny i Aragorna przerodziła się w uczucie bliskości, wzajemnego zrozumienia, zaufania i szacunku do siebie. Gdy przychodził koniec tygodnia i zbliżała się 15-ta, Aragorn czuł lekki smutek, czyli najzwyczajniej w świecie – zaczynał tęsknić. Ale z kolei w poniedziałek gdy wszyscy „musieli” iść do pracy – on nie mógł się jej doczekać. Przyjście do pracy powodował w jego sercu radość, ale nie wynikało to z tego, że oszalał – jakby ktoś pomyślał – lecz z powodu Arweny :)

 

  No cóż, tęsknota miała wspaniałą cechę – była oczekiwaniem na spotkanie i z tą myślą Aragorn szedł do pracy… by znowu się z nią zobaczyć… :)

 

  W „starym” pokoju, który znajdował się na końcu drugiego skrzydła budynku po raz pierwszy się przytulili… a w nowym pokoju… cdn…

__________________________________________________________

 Połączmy dłonie,

 Bo gdy są blisko

 przesyłają sobą to wszystko,

 co serce chce

 poczuć w sobie.

 Jest ciepłem przekazanym Tobie

 Lekkie muśnięcie,

 w dotyk się zmienia.

 Przepływa falą budząc marzenia

 co się uczuciem wypełniały

 i na ten dotyk tęskno czekały...

                                                                                   Dla kogoś zupełnie wyjątkowego :))


Krótkich słów splatanie. Cz. 3.

Streszczenie opowiadania pt.:

"Niedaleko tak…”

 

  Pewnego dnia jak grom z jasnego nieba spadła na niego wiadomość, że Arwena przenosi się do jego działu... Było to dla niego ogromne zaskoczenie bo zupełnie nie spodziewał się tego, że będą ze sobą pracować... Bardzo się ucieszył, gdyż ta sympatyczna osóbka będzie teraz bardzo blisko... niedaleko tak...

 

  Dla Arweny zapewne było to bardzo trudne, gdyż tu czekały Ją zupełnie nowe obowiązki, współpraca z zupełnie innymi ludźmi i ogólnie wszystko było nowe. Wprawdzie przeniosła się na jego piętro lecz to było na końcu drugiego skrzydła budynku. Jakby na to nie patrzeć ta przeprowadzka zapoczątkowała nowy, kolejny etap w życiu Arweny.

 

  Pokój, do którego przeniosła się Arwena był przedzielony na połowę ścianą działową. W prawej części pokoju, na środku stały dwa złączone ze sobą biurka. Arwena zajęła wolne biurko po prawej stronie, a lewe było już zajęte przez innego pracownika. Jeszcze za czasów gdy Arwena pracowała na parterze, często w różnych sprawach czy to związanych z pracą czy też w tzw. odwiedzinach przychodził do niego Aragorn - nieśmiały bohater opowiadania... Przychodził kilka razy dziennie choćby tylko po to by zamienić kilka słów ze swoimi znajomymi z pracy.

 

  A teraz... w tym pokoju... pojawiła się piękna Arwena o promiennej buzi i lśniących długich włosach, które spływały po Jej ramionach. Aragorn głęboko w sercu cieszył się, że do działu, w którym pracował przeniosła się Arwena... Teraz może widywać się z Nią częsciej - nawet kilka razy dziennie. I tak też się stało. Przychodził do pokoju codziennie, już z samego rana gdy tylko zaczynał pracę by się przywitać. Później w przeciągu dnia przychodził wielokrotnie niby to po coś, w jakiejś sprawie, a tak naprawdę to tylko po to by choć  przez chwilę z Nią porozmawiać... Aragorn wyczuwał, że między nimi jest jakaś niewidoczna nić porozumienia. Wyczuwał, że powoli rozumieją się coraz bardziej - jakby znali się nie kilka miesięcy, a kilka lat... 

 

  Z dnia na dzień poznawał Ją coraz bardziej i z dnia na dzień lubił coraz bardziej. Mijały kolejne miesiące wspólnej pracy, rozmów, spotkań. Arwena stała się dla Aragorna najlepszą koleżanką jaką miał i to nie tylko w pracy lecz w swoim codziennym życiu...

  Bardzo odpowiadał jemu Jej sposób bycia, charakter, zachowanie. Zauważył także pewną nieśmiałość, skromność i to czego nie widział u innych, a co tak bardzo się jemu podobało... Zauważył ogromne serce i to bijące od niego dobro. Wyczuwał je wyraźnie. Poznał Ją na tyle dobrze by wiedzieć, że Arwena nie potrafi odmówić nikomu, nie potrafi przejść obojętnie obok nikogo, zawsze jest chętna by komuś pomóc. Zawsze promieniał ten Jej zaraźliwy uśmiech, ale Jej serce było tą magią, która przyciągała jego najbardziej...

 

  Aragorn uśmiechał się sam do siebie i nie mógł uwierzyć w los, który sprawił, że postawił przed nim osobę Arweny... 

 

  Pewnego dnia przychodząc do pracy i jak to zawsze przy wejściu chciał się podpisać na liście obecności. Zauważył, że w miejscu, w którym składa się podpis, narysowany jest uśmiech ":)" Aragorn nawet nie musiał się zastanawiać kto mógł go narysować - od razu wiedział, że to "sprawka" Arweny... :))

  Odwdzięczył się tym samym rysując uśmiech pod Jej nazwiskiem. Od tej chwili zaczęli rysować sobie uśmiechy każdego dnia :)) 

 

  Odkąd Arwena przeniosła się do tego pokoju na jego piętrze, praca dla Aragorna stała się już nie tylko obowiązkiem, lecz ogromną przyjemnością - gdyż przychodząc do pracy spotykał się z Arweną...

  W tymże także pokoju pierwszy raz się przytulili... O ile Aragorn sobie przypomina to mogło być przy okazji urodzin bądź imienin... na razie... bo później... cdn...

 

------------------------------------------------------------------------------------------

"Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie, gdy będziemy go­towi przyjąć nies­podzian­ki, ja­kie niesie nam los..."

 


Krótkich słów splatanie. Cz. 2.

Streszczenie opowiadania pt.:

 "Poznanie…”

  

  …jego oczom ukazał się, a właściwie ukazała – nieznajoma, śliczna buzia, ciepła o sympatycznym spojrzeniu osóbka. Jedyne co w tej chwili nasuwało się jemu na myśl to tylko to, że po drugiej stronie, tuż za szybką, siedzi młoda, grzeczna i uśmiechnięta dziewczyna, od której tym uśmiechem można się było bardzo szybko zarazić :)

 

  Widząc, że osoba, która przed nim stała, przesuwa się na bok by schować do portfela wydaną resztę, jemu znowu „włączyła” się ta nieśmiałość… Gdyby się jąkał to prawdopodobnie nie potrafiłby wypowiedzieć normalnie ani jednego słowa…

 

  Został onieśmielony przez ów jakże ciepłe spojrzenie z delikatnym magicznym uśmiechem. Ledwo wycisnął z siebie słowa „dzień dobry”, a tu trzeba jeszcze się przedstawić i powiedzieć po co się przyszło…

 

  Bardzo się denerwował, ale to nie było zdenerwowanie typowe jak zawsze w jego przypadku lecz inne – takie… z zawstydzenia… Uśmiechnął się, Ona także. Przedstawił się prawie półszeptem i pierwszy raz usłyszał Jej głos gdy wypowiadała swoje imię… Teraz już wiedział, że ta sympatyczna osóbka to Arwena :)  Wiedział, że tego imienia na pewno nie zapomni… Nie potrafił powiedzieć nic więcej jak tylko to w jakim celu przyszedł – Arwena uśmiechając się podała zaklejoną kopertę z jego imieniem i nazwiskiem.

 

  Ta jego wrodzona nieśmiałość nie pozwoliła jemu na nic więcej, na żadne nawet najkrótsze rozmowy – został „sparaliżowany” nią od środka i by cokolwiek zrobić, powiedzieć – wziąwszy kopertę do ręki podziękował i pożegnał się, ostatni raz spoglądając na uśmiech tej sympatycznej dziewczyny…

  

W tamtym czasie nie przypuszczał jeszcze jakie konsekwencje ma to dzisiejsze spotkanie – co się wydarzy później…

 

  Dla niego, w jego oczach, owa dziewczyna pracowała bardzo „daleko” od niego. Nie wiedział, że to jeszcze nie koniec, że to tylko początek tego co dopiero miało nastąpić…

 

  Po tym jak poznał Arwenę, przychodził do Niej tylko po wspomniane odcinki z wypłaty lecz potrafił już odrobinę z Nią rozmawiać… Dla niego to był duży postęp, aby nie powiedzieć przełom gdyż wciąż tkwiła w nim ta „jego” nieśmiałość, która ściskała za gardło…

 

  Mijały kolejne miesiące pracy. Przychodził do Arweny coraz częściej lecz wciąż z lekkim strachem w sercu. Przychodził i stopniowo coraz bardziej zaczynał Ją lubić…

 

Pewnego dnia jak grom z jasnego nieba spadła na niego wiadomość, że Arwena… cdn…

 

-------------------------------------------------------------------------------------------

"Bez rozłąki, nie ma słodyczy spotkania..."


Krótkich słów splatanie. Cz. 1.

Streszczenie opowiadania pt.:

"Przed poznaniem..."

    Był strachliwy, nieśmiały, nie wyróżniał się niczym. Starał się siedzieć cicho gdyż nie lubił zamieszania wokół siebie. Wolał ciszę i spokój. Tak ma do dziś i nie potrafi tego zmienić, próbował lecz zawsze kończyło się na tym samym... na bycie sobą... Chodził do swojej pracy, którą tak uwielbia - teraz uwielbia jeszcze bardziej gdyż... (o tym w innym opowiadaniu)

 Wszystko o czym chciałby opowiedzieć związane jest z nim, jego głupim charakterem i miłością...

 A jego historia zaczęła się kilka lat temu - już nie pamięta dokładnie kiedy lecz wydaje się, że mógł to być rok 2008, koniec tego roku...

   Pracował jak wszyscy, wdrażał się powoli, poznawał ludzi, z którymi pracował - stawał się pewniejszy siebie. Lecz wciąż "bał" się wszystkiego i wszystkich. To było niezależne od niego, miał tak od zawsze, ale małymi kroczkami stawał się odważniejszy.

   W pracy jak to w pracy - codziennie uczył się czegoś nowego, napotykał nowe problemy, poznawał innych pracowników - ich było tak dużo! Wciąż więcej i więcej - dziś choć ze swojego otoczenia zna już wielu - wciąż to mało...

   Raczej nigdy nie miał problemów by poznawać, pracować, rozmawiać w męskim gronie - choć i tak pewniej czuł się sam lub w mniejszej grupie - wciąż miał problemy z kobietami... Może nie widać tego na zewnątrz lecz w nim w środku pojawiała się ta nieśmiałość czasami strach. Nawet gdy powtarzał sobie, że to bez sensu, że to głupie i niepotrzebne - nie potrafił przestać.

Ktoś kto mógłby obserwować z boku może nawet by tego nie zauważył bo na zewnątrz nie okazywał tego co czuł, dobrze się kamuflował...

   Ile to razy był zły na siebie z tego powodu, ile to razy ten jego dziwny charakter "narobił" jemu problemów... Nie potrafi zliczyć... To się chyba nazywa zakompleksienie, potworna nieśmiałość czasami śmieszność, niedorzeczność... No cóż był jaki był i nikt tego nie potrafił zmienić...

   Ale wracając do tematu... W pracy poznawał coraz bardziej swoich współpracowników, w tym pewną kobietę. Panią C. Można tu wspomnieć, że jeszcze gdy nawet nie wiedział o jej istnieniu to mógł usłyszeć... ją... a raczej jej śmiech... Był tak doniosły, że było ją słychać na końcu korytarza przez zamknięte dwoje drzwi :)

 Ot taka "szalona", sympatyczna osoba, która nie pozwoli sobie w przysłowiową kaszę dmuchać...

   Poznając ją mógł być nawet lekko przerażonym, ale szybko zrozumiał, że ona taka po prostu jest - ma ogromne poczucie humoru i potrafi się śmiać nawet ze znanego już palca :))

   To była jedyna kobieta z jego działu, w którym pracował - owszem w innych działach także były kobiety, ale rzadko wyściubiał swój nos poza mury swojego korytarza i unikał spotkania z nimi...

   Tak minął pierwszy miesiąc jego pracy. Dowiedział się, że tzw. "kwitek" - odcinek z wypłaty odbiera się "na dole w kasie". Więc nieświadomy niczego pomaszerował właśnie tam - na dół... Na wspomnianym dole czyli parterze (bo on pracował na 1-wszym piętrze) znajdowała się - w zasadzie można powiedzieć - inna firma. Nigdy się tam nie "zapuszczał". Nie wiedział co "tam" jest, czego może się tam spodziewać, więc szedł znowu z nutką niepokoju w duchu i myślami "co mnie tu spotka, co tu jest i kiedy będę znowu w swoim pokoju"...

   Z daleka zauważył okienko, przy której chyba nigdy nie kończyła się kolejka - pomyślał, że to pewnie jest właśnie owa kasa i mimo, że był pracownikiem i mógł podejść bez kolejki po ten kwitek - to on stanął w kolejce za wszystkimi bo oczywiście się bał...

   Kolejka szybko posuwała się do przodu i zbliżał się coraz bliżej do niego. Nie myślał nad tym, kto może znajdować się po drugiej stronie, stał spokojnie i czekał. Dopiero gdy był już drugi w kolejce, jego oczom ukazał się... cdn...

 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

  "Gdyby miłość była prostą sprawą, moglibyśmy iść teraz przytuleni do siebie..."