Słońce przebija się przez śnieg
w żelaznych okowach
niosąc do Twoich rąk
ostatni oddech w poranku znaleziony.
falochron Twoich łez
przeszywa poduszki kratki
skryta za roletami tęsknot
łakniesz dłoni mojej ciepło.
rozkroplonych uczuć lody
topnieją arsenałem próśb
darowanych myśli krwotok
wybucha rozpraszając mrok.
gdzieś na dnie Twojego serca
rozkosznie śpi miłość skulona
niczym embrion w kulkę zwinięty
rozkosznie rozpierając przyszłe początki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli powiesz mi prawdę
którą nosisz w sercu
podzielisz się tym wielkim ciężarem
będzie Ci łatwiej kroczyć przez życie
patrząc odważniej w oczy ludziom
którzy niczego nie dokonali
którzy niczego nie doświadczyli.
stając się wolna
ujrzysz mych tęsknot granice
bolesnych ran rozszarpanie
windując swoje życie na piedestały.
jeśli powiem Ci prawdę
zawiedziesz się na mnie
rzucając mnie w niepamięć
słowa które tak Cię budować potrafiły
lecz pamiętaj że zawsze jest szansa
aby znów stać się czystym jak wtedy
kiedy pierwszy raz mnie całowałaś
na przystani zwanej zimowa cerkwią.
stając się wolna
ujrzysz mych tęsknot granice
bolesnych ran rozszarpanie
windując swoje życie na piedestały.
Ilekroć usiłuję mówić Ci prawdę Ty twierdzisz, że kłamie.