Ballada z morałem o ptaszku,...
Ballada napisana na konkurs Grupy Poetyckiej "Obłoki". Tak zwane "brzydkie" wyrazy są potrzebne do oddania sensu tego wiersza ale są wykropkowane.
Przyszedł luty, miesiąc mroźny
Nie pomogły prośby, groźby
Śnieg już sypie, w koło biało
Zimno wszędzie już nastało
Ciężkie czasy dla każdego
Także dla wróbla małego
Chyba nic mu nie pomoże
Nawet latać już nie może
Myśli, co ja teraz zrobię
Gdzie ziarenek znajdę sobie
Chyba wyjdę na tę drogę
Będę szedł dopóki mogę
Jak pomyślał tak też zrobił
I z nadzieją poszedł sobie
Idzie, idzie drogą wzdłuż
Jednak sił nie starcza już
Stanął więc i oczka zamknął
I tak wnet przymarzać zaczął
Jednak szczęścia miał łut cały
Gdyż w pobliżu krowy stały
Jedna poszła za potrzebą
I przys..ła go całego
Poczuł ciepło, co za szczęście
Już przenika w niego wszędzie
Nagle ruszył główką małą
I spod gó..a wyjrzał śmiało
Tu go szczęście opuściło
Znów zrobiło się nie miło
Kot przyplątał się w te strony
Czarny, zły i wygłodzony
Wnet wypatrzył łepek mały
Będę ucztę miał wspaniałą
Tak pomyślał i bez zwłoki
Już przyczaił się do skoku
Wystarczyła mała chwila
I ptaszyna jego była
Teraz ucztę przyszykował
Kęs za kęsem delektował
Już nic z ptaszka nie zostało
Zniknął w brzuchu kota cały
Tutaj kończy się opowieść
Lecz zawiera morał w sobie
Że nie każdy wrogiem twoim
Kto cie przy.ra gó..em swoim
I nie każdy twój przyjaciel
Kto wyciągnąć z gó.na raczył
Z góry przepraszam wszystkich urażonych "brzydkimi" słowami.