Zzanna

 
lid geworden: 15-09-2023
hasta la vista
Punten138meer
Volgend niveau: 
Benodigde punten: 62

i znowu przyszedł listopad

Przez zamglone okno zajrzał listopad. Trochę zziębnięty, blady i zadumany. Z liśćmi we włosach, walizką pełną książek, starych fotografii i zakurzonych wspomnień. Z wytartymi kieszeniami od pożółkłych marzeń.Jak co roku przyszedł na kubek ciepłej herbaty z imbirem. Przestąpił próg wolnym krokiem, zdjął stary, wyblakły kapelusz i nRozsiadł się wygodnie w fotelu a ja w tym czasie przyniosłam herbatkę i pyszne ciasteczka z pomarańczą. Skinął głową żebym usiadła obok. Wiedziałam, że teraz zrobi się refleksyjnie. Ze swojej już niemodnej walizki wyjął stare fotografie i zaczął nagle opowiadać. O przemijaniu. O wielkich i małych tęsknotach. Niewykorzystanych szansach, błędach młodości. O dawnych miłościach, miejsca i ludziach, których zabrał los. O oknach, w których już nigdy nie zapali się światło. O marzeniach pokrytych pajęczyną czasu. O ważności słów "kocham" i "dziękuję, że jesteś". O żalu, że zbyt często brakowało chwil na herbatę, rozmowę, Ja słuchałam, on mówił, łamiąc głos co jakiś czas, ponieważ wzruszenia wkradały się między słowa. Gdy skończył, dopił herbatę i zamilkł. W tle było słychać tylko odgłos zegara. Tik, tak, tik, tak, poganiał nas czas...Listopad spojrzał na pustą filiżankę, wstał, zebrał ze stołu fotografie i zakładając płaszcz ukradkiem wytarł łzy. Na koniec dodał, że może wróci za rok. Że mi też dojdą kolejne papierowe obrazy na których pojawią się następni nieobecni ludzie. Że takie jest życie, utkane ze wspomnień i krótkich, cudownych momentów. Nim jednak zatrzasnął drzwi za sobą wyszeptał do ucha, żebym wykorzystała jak najlepiej swój czas, bo kiedyś przyjdzie do mnie ostatni raz.

I herbata potem ostygnie. I w martwym oknie wiatr zacznie przytulać smutną firankę. A wtedy gdzieś, ktoś mi bliski, łykając gorzkie łzy tęsknoty, będzie gładził starą fotografię, na której będę ja, w kadrze pięknej, uchwyconej chwili.Dlatego warto kochać, celebrować każdy dzień, zachwycać się, przeżywać, bo na wszystkich bez wyjątku czeka taki ostatni listopad. Czy luty. Czy wrzesień. A może maj. Czeka...lecz tylko on wie kiedy herbata w końcu ostygnie.



moje pokolenie

Jesteśmy pokoleniem, które nigdy już nie wróci.

Pokoleniem, które chodziło i wracało ze szkoły pieszo.
Pokoleniem, które potrafiło podzielić się z głodnym ulubioną kanapką.
Pokolenie, które nie poszło z komórką do szkoły.
Pokoleniem, które samodzielnie odrabiało lekcję, by jak najszybciej wyjść na skwerek.
Pokoleniem walkmanów, kaset vhs, amigi, żółtych kartridży i commodore.
Pokoleniem, które kolekcjonowało karteczki i posiadało zeszyty ze złotymi myślami.
Pokoleniem, które szukało w chipsach tazo z Gwiezdnych Wojen.
Pokoleniem Tygrysiej maski, Yattamana, Czarodziejek z księżyca, Księżniczki Sisi i bajek na Polonia 1.
Pokoleniem, które grało w klasy i plastikowe kręgle.
Pokoleniem, które potrafiło wymienić członków The Kelly Family i Backstreet Boys.
Pokolenie, które zasypiało słuchając Smerfnych hitów.
Pokoleniem, które kolekcjonowało "Świat wiedzy", "Brawo" i zabawki z jajka niespodzianki.
Pokoleniem, które kochało lizaki z gwizdkiem, gumy kulki i pokrzywione mordki po kwaśnych Shockach.
Pokoleniem, którego największym marzeniem był Action Man lub domek dla Barbie z windą.
Pokoleniem, które oglądało Ulice sezamową, Od przedszkola do Opola i Zbuntowanego Anioła.
Pokoleniem, które własnoręcznie robiło łańcuchy z bibuły. Pokoleniem, które przyglądało się, gdy ojciec naprawiał telewizor lub farelkę.
Pokoleniem, które wymieniało się numerami stacjonarnymi telefonów i kupowało klisze do aparatów.
Pokoleniem, które miało rodziców, a nie starych.
Pokoleniem, które śmiało się dużo i po cichu, tak, aby rodzice nie wiedzieli, że jeszcze nie śpi.
Pokolenie, które bawiło się przed blokiem, a nie w internecie.
Pokoleniem, które doceniało to co miało i nie pragnęło więcej.



Przytul mnie zycie

Minuta po minucie ucieka nam życie. Niknie jak kartki z kalendarza.

Znów jesień, nostalgia, wspomnienia. A my choć trochę starsi, nadal tak mało doceniamy.

Wciąż szarpiemy się z tym życiem, jakby dla nas miało trwać wiecznie.

A wystarczy chwila i gaśnie czyjeś światełko. Babcia, dziadek, mama, tata, siostra, brat...

Z roku na rok coraz więcej zniczy, które trzeba zapalić. A potem żal, że tego czasu było za mało.

Za mało w tym wszystkim było nas. Za mało ciepłych słów, troski, przytuleń.

Za mało wspólnych rozmów i kaw. Nieobecność tak bardzo boli.

Wyciska z nas łzy i wspomnienia. Nieobecność ciąży jak wielki kamień, którego nie sposób się pozbyć.

Dlatego bądźmy blisko tych, którzy wciąż są obok.

Przytulajmy ich na "dzień dobry" i "do widzenia". Mówmy, że tęsknimy, kochamy, doceniamy.

Wybaczajmy to, co wybaczyć możemy.

Bądźmy blisko. Zanim nić czasu się zerwie, zanim zniknie wszystko.

Czasem nie trzeba wiele.Czasem nie trzeba mówić nic.Tylko być.


dzień dobry słonko

Obudziłam się. Otworzyłam oczy.

Słońce dość nieśmiało zaglądało przez okno, jakby chciało wprosić się na kawę.

W sumie dobry pomysł, możemy wypić razem.

Uśmiechnęłam się do siebie. Przez myśl przeszło mi, że to przecież kolejny dzień pełen możliwości.

Dzień, który może przynieść coś zaskakującego i dobrego.

Niby taki sam a przecież inny.

Wystarczy tylko szeroko otworzyć oczy i serce.

Wystarczy odnaleźć w sobie iskrę szczęścia,

a ten dzień będzie pełen światła.



eliksir szczęścia

Zacznij dzień od ciepłej...myśli.

Dodaj do niej szczyptę usmiechu lub dwie - nie żałuj sobie, jest bez kalorii a daje ten sam efekt, co cukier.

Wlej powoli miarkę wdzięczności, jeśli nie masz miarki, możesz ,, na oko ".

Zamieszaj. Gdy składniki się połączą, delikatnie posyp po powierzchni wiarą w siebie i w to, że zasługujesz na lepsze.

Wypij. Na koniec zjedz ciasteczko z niespodzianką - jeden dobry uczynek do spełnienia.

Voilá ! Oto przed Tobą eliksir szczęścia, który możesz stosować według potrzeb.

cudownej niedzieli życzę