Skrajem Twoich ust
zapachu garść przeniosę
byś mogła wrócić
rosy porannej kwiatem
oczu tonią niezmienną
naszkicuję szczęścia okruch
serce otwierając ujarzmisz
niepokój który we mnie dygocze
włosów kasztanem zasłoń
pomyłek moich ślady
podejdź bardzo blisko
mówiąc że razem damy radę...
bladością serc pokolorujmy świt nocą zastygły..
niekochany
joined:
"Kiedy następnym razem zaczepisz mnie choćby o milimetr pomyśl o dniach w których będę szukał spokoju"
chrapliwość
chwila w której umarły wszystkie anioły
niebo grzmotem płacząc zraszało źrenice
wyoblała bezsilność zwykłego człowieka
niosąc jego błagania chwiejnym krokiem
uklękła nadzieja na chwilę
wspierając ramię suchym trzaskiem
zajrzała głębiej w źrenic nieobecność
krzykliwie odsunięta przez zgryzotę
kątem oka twarz jej nakreślił
supernowej narodzin fragmencik
ustami wiary okruchy podpalił
błądząc pomiędzy zapachem jej oczu
niezdarnym ruchem wyskrobał imię
niekształtnych dołków oręża
przebijając się przez myśli
drążące szczelinę w murze wspomnień
"opanowując swój strach zerkam przez zamknięte powieki"
niebo grzmotem płacząc zraszało źrenice
wyoblała bezsilność zwykłego człowieka
niosąc jego błagania chwiejnym krokiem
uklękła nadzieja na chwilę
wspierając ramię suchym trzaskiem
zajrzała głębiej w źrenic nieobecność
krzykliwie odsunięta przez zgryzotę
kątem oka twarz jej nakreślił
supernowej narodzin fragmencik
ustami wiary okruchy podpalił
błądząc pomiędzy zapachem jej oczu
niezdarnym ruchem wyskrobał imię
niekształtnych dołków oręża
przebijając się przez myśli
drążące szczelinę w murze wspomnień
"opanowując swój strach zerkam przez zamknięte powieki"
Problematycznie
kiedy siedzę tak przy oknie
czuję powiew nieszczelności
zamykając powiek dłonie
wracam myślą do obietnic
których sensem było - my
taniec palców po Twej twarzy
jak ocean rozszalały
pieszczą usta roztęsknione
powracając na początek
Twoich oczu - roześmianych
drogi krętej - obwodnice
wciąż zacieśniam uczuciami
bez wahania idę w ogień
najpiękniejszych wspólnych chwil
które dawno już - za nami
wyrzeźbiony Twoją wiarą ukrywam twarz przed codziennością
czuję powiew nieszczelności
zamykając powiek dłonie
wracam myślą do obietnic
których sensem było - my
taniec palców po Twej twarzy
jak ocean rozszalały
pieszczą usta roztęsknione
powracając na początek
Twoich oczu - roześmianych
drogi krętej - obwodnice
wciąż zacieśniam uczuciami
bez wahania idę w ogień
najpiękniejszych wspólnych chwil
które dawno już - za nami
wyrzeźbiony Twoją wiarą ukrywam twarz przed codziennością
na rozluźnienie palców
zapisanych lat marzenie
w jednej chwili zaprzestane
dziś poniosę oczu brzemię
wokół Ciebie budowane
czas ucieka bezszelestnie
brodzić karze we wspomnieniach
jednym zdaniem zachwyceni
czują jak się marskość wdziera
chwilą sekund niespokojni
to minutą zakrzątanie
ponad tydzień już bez słowa
po miesiącu zapomniani
jeszcze strzępek uczuć- worek
w jednym słowie- dramatyzmem
i choć kocham całym sobą
Tobie to już dawno zbrzydło
ironią było długie proszenie o każdy dzień godzinę minutę... sadyzmem spanie w dłoni z telefonem i modlitwa ...
w jednej chwili zaprzestane
dziś poniosę oczu brzemię
wokół Ciebie budowane
czas ucieka bezszelestnie
brodzić karze we wspomnieniach
jednym zdaniem zachwyceni
czują jak się marskość wdziera
chwilą sekund niespokojni
to minutą zakrzątanie
ponad tydzień już bez słowa
po miesiącu zapomniani
jeszcze strzępek uczuć- worek
w jednym słowie- dramatyzmem
i choć kocham całym sobą
Tobie to już dawno zbrzydło
ironią było długie proszenie o każdy dzień godzinę minutę... sadyzmem spanie w dłoni z telefonem i modlitwa ...
(nie)jawnie
Gdybym umiał tak pisać
jak Ty spoglądasz na kwiaty
słowa byłyby żywą ikoną
dokonań w czasie zapisanych
Gdyby kształt i kolor kolor liter
był choć w części jak Twe spojrzenie
rozkradałbym serca kobiet
przecinkiem nie w porę postawionym
Lecz gdybyś Ty mnie spotkała
a ja zapach Twych włosów poznał
zasępiony na długie godziny
próżno szukałbym powietrza...
Łatwiej z bladości uczynić kolor... niż tęczy obraz na słowa przełożyć
jak Ty spoglądasz na kwiaty
słowa byłyby żywą ikoną
dokonań w czasie zapisanych
Gdyby kształt i kolor kolor liter
był choć w części jak Twe spojrzenie
rozkradałbym serca kobiet
przecinkiem nie w porę postawionym
Lecz gdybyś Ty mnie spotkała
a ja zapach Twych włosów poznał
zasępiony na długie godziny
próżno szukałbym powietrza...
Łatwiej z bladości uczynić kolor... niż tęczy obraz na słowa przełożyć