beauti_46

registro: 13/07/2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Pontos8mais
Manter o nível: 
Pontos necessários: 192

Traviata

Mówią, że obowiązkowo 'Traviata' powinna być grana co 2 lata. I ja się z tym zgadzam a może nawet częściej. Po wczorajszym wieczorze w Teatrze Wielkim do dzisiaj jestem pod ogromnym wrażeniem jakie zrobiło na mnie to przedstawienie. Scenografia Borisa Kudlicki (bardzo nowoczesna), reżyseria Mariusza Trelińskiego (nic dodać nic ująć, zawsze oryginalny i nowatorski), kostiumy Gosi Baczyńskiej i Tomasza Ossolińskiego no a przede wszystkim wykonanie!!! w roli Violetty - Aleksandra Kurzak – przepiękny sopran.  Jej partnerem – Alfredo – Khachatur Badalyan – Lwowianin (piękny tenor, chociażby trochę za niski i słabo prezentował się na scenie.

Treść „Traviaty” znana jest zapewne każdemu, bo kto nie zna tragicznej historii Damy Kameliowej.

Zaczyna się przepiękną uwerturą : https://www.youtube.com/watch?v=pZOyLL90FD8 

Oczywiście każdy również zna hymn wychwalający zabawę, wino, śmiech, śpiew i miłość: https://www.youtube.com/watch?v=vWz7Gbalk98

Nie będę przedstawiała całej opery, jednak jej najcudniejsze fragmenty. Jednocześnie chciałabym zastrzec, że nic nie odda atmosfery jaka panuje podczas przedstawienia w teatrze, żadne super odtwarzacze nie przekażą dźwięków i drżenia powietrza podczas śpiewu śpiewaków. Trzeba tam być i odbierać dźwięki nie tylko uszami ale i skórą.

Najbardziej podobała mi się aria Violetty, kiedy to uświadamia sobie, że odwzajemnia uczucie Alfreda  - nie można jej słuchać bez łez w oczach i bez wzruszenia się. Tą arią popisywała się kiedyś Maria Callas (tę słuchałam z odtwarzacza – wspaniały popis sopranistki) a wczoraj przepięknie wykonała ją Aleksandra Kurzak:

https://www.youtube.com/watch?v=hKYpZntZwQk

 „Czyż będzie moim nieszczęściem ta poważna miłość? Czego się domagasz wzburzona duszo? Jeszcze żaden mężczyzna cię nie rozpłomienił! Być kochaną, kochając – to nieznana mi radość. Czyż wolno mi pogardzić nią na rzecz jałowych szaleństw mego życia? (…) Szaleństwo! Szaleństwo! To tylko delirium! Zatracam się w marzeniach. Ja bezradna kobieta, samotna, porzucona w zaludnionej pustyni zwanej Paryżem.”

Wzruszająco brzmi również aria Germonta, kiedy to ojciec przypomina synowi jego rodzinne strony Prowansji i radosne chwile, jakie tam spędził oraz jak smutno jest teraz tam bez niego.

https://www.youtube.com/watch?v=OPKdLZ_-Y7M 

Cała historia kończy się tragicznie z powodu nieuleczalnej choroby Violetty ale jakież mogłaby mieć bardziej szczęśliwe ostatnie chwile swojego życia, gdyby Alfredo (podobno kochający Ją ponad życie) nie zadał Violetcie najcięższych ran, nie zhańbił Jej w obecności bywalców klubu Flory. Cóż z tego, pośród słów miłości, przeprosin za zadany ból, błagania o życie – Violetta umiera.

https://www.youtube.com/watch?v=LBRkdDxs4y0

Jeszcze do niedawna o śpiewie operowym miałam zdanie, pewnie jak wielu z was, że to jest histeryczne pienie albo rozpaczliwe darcie śpiewaczek. Posłuchajcie tego sopranu, popatrzcie jak swobodnie posługuje się swoim ślicznym, mocnym głosem, robi z nim co chce, w sposób naprawdę piękny.

Dałam tytuł temu wpisowi, jasny i jednoznaczny, po to, by nie zabłądzili tutaj kompletnie niezainteresowani komentatorzy.

 


Najlepsze na świecie jest

spędzić wieczór ze swoją córką (sporą już, to dziwne, że ona chce, bo z mojej strony to zawsze oferta jest otwarta), ogądając faljny jakiś film (w moim przypadku jest to komedia romantyczna) i przegryzając old amsterdam, cykorią popijając Saint Emilion Grand Cru :) . Życzę Wam takich wieczorów z waszymi ukochanymi dzieciakiami abo i staruszkami (whatever) jak najwięcej


Nie ma jak u Mamy...

Wyrwałam się do Mamy, do mojego rodzinnego miasta. Jakże inna, atmosfera w tamtym domu. Jakoś tak lekko, radośnie, cichutko, przytulnie, spokojnie, bezpiecznie. Czuję się tam, jakbym pływała - woda, ciepła, miękka, otula mnie przyjemnie, unosi mnie, delikatnie kołysząc. Nie ma pośpiechu, tej nerwowości, złośliwości, presji, Za to jest mnóstwo miłości bezinteresownej, pokornej takiej bez pretensji i wyrzutów, bez żądania czegokolwiek.

Przez dwa dni dokształcałam Mamcię jak ma robić wodę jonizowaną i srebrną, mówiłam o znaczeniu takiej właśnie wody dla naszego zdrowia. Spodobało Jej się . Wiedziała już co nieco o zakwaszaniu organizmu i jak ważna jest równowaga kwasowo-zasadowa. Sporo też powiedziałam na temat witaminy B17 - wypartej z naszych jadłospisów z latach 70-tych przez amerykańskie koncerny farmaceutyczne. Od tamtego czasu, sama to dobrze pamiętam, zaczęliśmy wszystko drylować. Okrutnie przestraszyliśmy się kwasu pruskiego, który nasze babki spokojnie pakowały razem z owocami do słoików, i zdrowe były. Mama dobrze wiedziała, że w Jej domu nie drylowało się owoców i pakowało jak leci do kompotów i nikt się nie przejmował jakimś tam kwasem pruskim. Zawiozłam Jej, w związku z tym pudełko pestek moreli gorzkiej a oprócz tego sól himalajską i ksylitol. Ostatnio zawiozłam Jej kolagen w kapsułkach (a właściwie to taki konglomerat kolagenu, alg morskich i vit.E) nasz super suplement (a właściwie lek) posiadajacy zdolność przenikania do wnętrza naszych komórek a tym samym poprawiający ich stan a przez to stan całego naszego organizmu.

Wspólnie spędzany czas miło nam upływał na grze w ulubioną Mamy grę w karty, na spacerku, na wspominkach, to nic, że ja nie za bardzo kojarzę, o kim Mama mówi, na wspólnym oglądaniu filmów.

https://www.youtube.com/watch?v=gkeLhbIrNqQ Kochani, zadbajcie o zdrowie swoich rodziców ale nie wysyłajcie ich do doktorów.


Bajka dla

‎"Fajny film dzisiaj widziałam. - Momenty były? - No, masz... " - pamiętacie kto tak zaczynał filmowe opowieści w Trójce? :D

Była to taka lekka, łatwa i przyjemna komedia romantyczna, bez momentów (jeśli to kogoś interesuje). Zaraz się odezwie rzesza krytyków, co to uważają ten gatunek filmów za papkę dla gospodyń domowych, czytelniczek kolorowych pisemek i nie wiem jakie tam jeszcze aktualnie porównania się stosuje. Dlaczego uważamy, że są to epitety? Piszę i sama się zastanawiam. To chyba zależy od tego kim się czujemy. Jeżeli jesteś gospodynią domową albo czytelniczką kolorowych pisemek i dobrze się w tej roli czujesz, to czemu masz czuć się urażona. A jednak współcześnie określenia te mają wydźwięk pejoratywny. Jak tak dalej pójdzie, to w niedługim czasie bycie uczciwym (zamiast cwanym) będzie też pejoratywne. Chyba się zagalopowałam, bo ja nie chciałam o tym wcale.

  A teraz kilka cytatów z dzisiejszego:" - nie koncentrujesz się, to mi uwłacza."; "-jesteś najbardziej egoistycznym facetem na świecie! - niemożliwe? Poznałaś już wszystkich?"; "-byłam kiedyś zakochana. -w kim? zwierzęta domowe się nie liczą. - hmmm ". A to jest piosenka z tego filmu:https://www.youtube.com/watch?v=tvtJPs8IDgU Ta druga piosenka to już jest inna bajka https://www.youtube.com/watch?v=HY6zk6Ay2DY


Jawa to czy sen....

W Nowy Rok wskoczyłam sobie bardzo kulturalnie, udając się do Ateneum na „Sen nocy letniej” W.Szekspira.  Ponieważ do tej pory teatr ten zabawiał mnie Kabaretto'nem, „Kolacją dla głupca” czy też „La Boheme” liczyłam, że i tym razem świetnie się będę bawiła.   No i, oczywiście, nie przeliczyłam się. Dużo w tej sztuce się dzieje, jak w życiu;        Jest  miłość  wzajemna (jednak z pewnym zakrętasem)    Lizandra i Hermii.        

Jest zazdrość Heleny o wdzięki i powodzenie tej pierwszej  u Demetriusza, którego to ona – Helena miłuje nad życie, lecz on za Hermią oczy wypatruje. Jest o przewrotnym losie Hermia: „Im silniej gardzę, tym kocha mnie więcej”. Helena: „Silniej mną gardzi, gdy kocham goręcej”. 

              Jest o niechęci i rywalizacji Tytanii i Oberona, wypominaniu sobie mnogich romansów i zdrad, które zmienią się w miłość (choć bez użycia magii chyba nie byłoby to możliwe, a więc tak niewiele miał nasz bohater do zaoferowania swojej wybrance, że musiał uciekać się do sztuczek magicznych, a feee)         To piękny bratek (kwiatek taki), w który trafiła strzała Kupidyna ma zmiękczyć serce Tytanii ale także okrutnego (wobec Heleny) Demetriusza. Wysłał więc Oberon swego sługę Puka      po ten czarodziejski kwiat. Postanawił on (Oberon) bowiem pomóc Helenie,  słysząc jak ta błaga Demetriusza o miłość (kompletnie poniewierając płeć żeńską i gubiąc resztki kobiecej godności)  Demetriusz: „Alboż cię wabię słowami pochlebstwa? Czy ci otwarcie, czy jasno nie mówię, Że cię nie kocham i kochać nie mogę? . Helena: „Dlatego właśnie kocham cię gwałtowniej. Jestem twym wyżłem,  i gdy bić mnie będziesz, Ja tym pokorniej łasić ci się będę. Jak twoim wyżłem gardź mną, bij mnie, zgub mnie, Pozwól mi tylko, jakkolwiek niegodnej, Gdzie się obrócisz, iść za twoim tropem. Powiedz, o gorsze w twej miłości miejsce mogęż cię błagać, jak psem twoim zostać? Demetriusz: Nie kuś zbyt duszy mojej nienawiści; Patrząc na ciebie, słabo mi się robi.” postanawia Oberon:  Niedługo, nimfo, pomsty będziesz czekać; Wkrótce on gonić, ty będziesz uciekać. Jednak gdyby wszystkie te plany pięknie się ziściły, nie byłoby tej całe komedii pomyłek, gdyż skropione cudownym, kwietnym sokiem oczęta Tytanii (coby uczuciem zapałała do podsunietego jej przez Oberona prostaczka) oraz skronie Lizandra (omyłkowo, boć przecie to Demetriusz miał pokochać w końcu Helenę) pierwszych, po przebudzeniu, ujrzały nie tych, co trzeba . Oberon: Niechaj serce twe owładnie, kto ci pierwszy w oczy wpadnie. Schnij z miłości, schnij, szalona, czy to kota, czy to dzika, czy to rysia, czy bartnika, ujrzysz naprzód rozbudzona. Po tych wszystkich czarach zamęt się zrobił na scenie, bo teraz nie jeden a dwóch kochało się w Helenie Puk: Gdy dwóch jednej się przymila, Co za pyszna krotofila! Nie znam piękniejszej zabawy, Jak pogmatwane tak sprawy. Puk, duch niespokojny, cieszył się niezmiernie, boć przecie pogmatwanie tej sprawy było celem całej tej zabawy  Dużo wesołości wnieśli do sztuki rzemieślnicy, którzy szykowali przedstawienie na wesele księżnej i księcia.  

Docenić wszak należy ich ogromną determinację w odgrywaniu światła księżyca czy też muru z dziurą w nim: Kloc:  Tak jest, albo też jeden z nas wejdzie z wiązką ciernia i latarnią, a powie, że przychodzi defigurować albo przedstawiać osobę światła księżyca. Ale jest jeszcze druga trudność, musimy mieć mur w wielkiej izbie, bo Piram i Tyzbe, jak powiada historia, przez szparę w murze rozmawiali   A i dialogi, wywoływały salwy śmiechu:Kloc: Mów, Piramie, przybliż się, Tyzby. Podszewka (gra rolę Pirama): Jak kwiatów bezsamicznych pachnące wyziewy. Kloc: Balsamicznych!