BRUNETKA356

 
Ищу: развлечения
Знак зодиака: Стрелец
День рождения: 11-25
Присоединился: 27.08.2004
☚ Przy kominku i przy winku, tak we dwoje.... w ten sposób lubie leczyć swoje niepokoje :)))))
новый уровень: 
очков нужно: 160
Последняя игра

ON...

Zanurzcie mnie w niego
jakby różę w dzbanek
po oczy,
po czoło,
po snop włosa ciemnego, -
niech mnie opłynie wkoło,
niech się przeze mnie toczy
jak woda całująca
Oceanu Wielkiego.
Niech zginie noc, poranek,
blask księżyca czy słońca,
lecz nich On we mnie wnika
jak skrzypcowa muzyka -
gdy do serca mi dotrze,
będę tym, co najsłodsze,
Nim.

 

 

%%GD_PHOTO_ID%5305571%l%x1Z%%


Dorosli jak dzieci!!!

Chodzem, myślem, mocny Boze,
Co to takiego być moze,
Ze starsi, co siem nie rusom,
To zaraz sobie świntusom.
Na psykład, jak psyjdzie stryjek
I jak z tatusiem wypije,
To zaras sobie do usu
Sepcom świństwa:
- Su su su su...Tatko się robi rózowy,
A stryjasek fioletowy
I się jesce chichocom
I siem bardzo mocno pocom.
A tatusiowi łysinka
Błyscy jak młodziutka świnka
I jesce majom obraski
A na nich bzytkie goiaski
Co sobie na tapcaniku
Robią rózne fiku-miku
Nie wiedząc, ze ktoś się schował
I ich obfotografował
I im porobił zblizenia,
Takie, ze ceść! Do widzenia!
Do cego to ludzie som zdolni,
Jak jus zacnom być swawolni!
A tatko te albumiki
Tsyma w ksiąsce do fizyki.
Wiecorem się na nią rzuca,
Niby, ze się douca,
Ze niby bez tej lektury
To by nie mógł zdać matury,
Lec cyta tylko wiecorem,
Bo w dzień to jest derektorem!
Ale, wracając do sprawy,
To stryjasek tes jest klawy,
So patsy na mnie ukośnie
I mówi: - Basia nam rośnie!
Pamiętam, jak byłam malcem!
I sturka mnie psy tym palcem,
A potem sybko oddycha,
Znowu sięga po kielicha,
Powącha, do dna wychłepce
I znowu z tatusiem sepce,
Zamiast pogadać o bluze
Albo o literatuze!
Rózni ludzie som na świecie;
Na psykład - choćby ja z Mieciem!
Zyjemy od zesłej zimy,
A prose - nic nie mówimy,
No i jakoś nam leci...
A ci dorośli - jak dzieci!!!


Tramwajowa miłośc...!

Przez kwiecień  i w maju
(.. taki czasu przedział..)
gnałam do tramwaju
w którym ON, już siedział...
oczy miał jak węgle
potężne ramiona
a ja byłam ciągle
jego ust spragniona!
Boże, co za facet!
na policzkach gładki
Cnotę przy nim stracę
- takie ma pośladki !!!
łydki, jak Apollo
a uda - jak skała !!!
dolo moja dolo...
Reszty nie widziałam...
Atletyczna siła
w sportowym odzieniu
a ja tylko śniłam
o jego zbliżeniu...
Krew, od nóg do powiek
pulsowała w żyle
wirowały w głowie
fantazji motyle...
Weekendów rozłąka
jak pieszczoty skarga...
Uśmiech mu się błąkał
po nieziemskich wargach
Fryzura się wiła
jak po zdjęciu wałków
a ja w piątek śniłam
już o poniedziałku...
Że znów GO zobaczę
otrę się o nogę
już serce mi skacze!
Dłużej tak nie mogę!
Umieram z podniety i nie śpię i nie jem...
ale ON , niestety okazał się gejem...


do jutra...!!!!

Jutro będzie dobry dzień
Tylko małą prośbę spełń
Gdy na miasto spłynie cień
Przyjdź, przyjdź, przyjdź do mnie jutro

To jest prosta ludzka rzecz
Jeden piękny wieczór mieć
Nie myślałeś o tym lecz
Tu, tu, tu przyjdziesz jutro

Zapamiętaj miejsce czas
Dom i światło w oknie znasz
Przypominam jeszcze raz
Bądź, bądź, bądź u mnie jutro

Windą wiedziesz pod sam dach
Wizytówka jest na drzwiach
Potem ciche dzwonki dwa
Dzoń, dzwoń, dzwoń do mnie jutro
....


Sylwester w Soplicowie!!!

Ucichło Soplicowo po hucznym Sylwestrze,
Już tylko puzon rzęził w pijanej orkiestrze,
Lecz wreszcie czknął i zamilkł, zaś rura wygięta
Spadając ogłuszyła niechcący Rejenta,
Który zrobił dwa kroki, potknął się o Zosię,
Zarył mordą w kociołek i skonał w bigosie.
Obok na gruzach stołu przysiedli dwaj starce,
Mając u kolan pełne miodu dwa półgarce.
Patrząc w kąt, kędy wsparty o kant gdańskiej szafy
Stał Pan Tadeusz strojny w orły i ryngrafy,
Ukazując swój profil nie grecki, nie szwedzki,
Nie rzymski i nie krymski lecz nasz mazowiecki!
Pierwszy ze starców westchnął - Oj tak tak, mój Lechu!
A drugi mu odetchnął - Tak tak, mój Wojciechu!
Tu wsparli wzrok w kielichy, jak w kometę Haley,
Zaś Wojciech rzekł ostrożnie - Tak tak. A co dalej?
W odpowiedzi zaległo grobowe milczenie
Przerwane bulgotaniem w śpiącej Telimenie.
Kapitan Ryków nosem wypuścił bąbelki
I sędziemu pod łóżkiem pękły z jękiem szelki.
Na szczęście, gdy już było całkiem beznadziejnie,
Wszedł Jankiel energicznie, choć też nieco chwiejnie,
Przelazł przez śpiącą szlachtę, stanął u pulpitu
I rzekł zachęcająco - Przywiozłem kredytu!
-Świetnie! - krzyknęli wszyscy - Znów jest brykać za co!
-Pani Podkomorzyna! Chódź tu pani z tacą!
-Silni, zwarci, gotowi! Ruscy won do Pitra!
-Robak, walnij kazanie! Zośka po pół litra!
-Jankiel, graj majufesy, tanga, madrygały!
Gdzieżeś zgubił cymbały, że masz tylko pały?
-Żadne "tylko" - sprostował ów miły gagatek -
Grunt mieć pały! Cymbałów ci u nas dostatek!

 

< dzięki W.W. >