zimnego ostrza poranny dotyk
oczy schowane za powiekami
powielam słowa w głowie huczące
na Twoim ciele trzy nowe rany...
trzymam myślami dłoni Twej ciepło
wyczuwam pulsu nerwowe drżenie
mimo że teraz tak rozerwani
zanim pomyślisz będę u Ciebie
nie sztuką jest śpiewać gdy ma się dar ... sztuką jest latać ze złamanym skrzydłem...
niekochany
Świat Twoich wad
Poranne fantazje
Stoję nad żelazkiem
Ubrań cała sterta
Pomięte... Zwichłane...
Na każdą z nich zerkam...
Deska uniesiona
Na wysokość biodra
Para bucha wszędzie
Zaraz będzie modła...
Zaprasuj też kanty
Krzyczy moja kuchni!!!
Ocieram potem z czoła
Nie wywołam kłótni!?
Każda rzecz z osobna
Przez palce dotknięta
Sterta rośnie w oczach
Niczym dywidenda...
Takie już jest życie
Przez związek spisane
Chciałem mieć kobietę!?
Dziś prasuje pranie...
Wykraczając ponad umiejętności budujemy nowych zbliżeń poranki...
N(k)
Korona wirus
Z miłości do dzieci
Leży Miki na poduszce
Troszkę siku ma w pieluszce
Szczerzy zęby, minki stroi
Moich krzyków się nie boi !!!
Wczoraj była taka heca
Kupa ciekła aż po plecach
Dziś podobna sytuacja
Czyżby ostra prowokacja ???
Chodząc wrzeszczy nie i nie !!!
Zejdź z poduszek?! – autko chcę !!!
Gdy po nocnik biegnie raźnie
Kupa gniecie go wyraźnie
Ama Ama – głośno krzyczy
Dopomina się słodyczy
Serkiem gardzi łyżką ciska
A mi piana leci z pyska
Taka już ojcowska rola
By nie zrobić z syna trola
Wychowywać z dumą , pasją
Kiedyś to zaimponuje laskom !!!
„Obóz jaki rozbijam każdego dnia podtrzymywany
jest tylko Waszą obecnością ”
Kolor jej paznokci
Wpatrując się w obłoków upadłe marzenie
Rozkręcam na milion rozterek przyszłych
Chwilę w której byliśmy... - szczęśliwi...?!
Pewność upada skrzydłami Dedala
folgując mięśnie na brwi
nabieram wody niczym statek
diametralnie kusząc losu manipulację
kolejny łyk procentowego powietrza
spiętrza w oczach pobudek szarości
kuriozalny a jednak rzeczywisty
obraz pijanych myśli jak ryż rozsypanych
opluwając mnie po raz wtóry nie zapomnij być lepszą ode mnie